Jeśli ktoś nie mówi całej prawdy, to kłamie. Da się to dość łatwo wykazać. Ale kłamstwo nie jest grzechem według Dekalogu, więc wielu pracowników mediów pozwala sobie na coraz większą swobodę przy przeinaczaniu faktów. Jedni, by wspierać politycznych sojuszników, inni dla kliknięć, niektórzy wreszcie, by zwalczać samochody elektryczne.

Ale po co kłamać, żeby walczyć z samochodami elektrycznymi?

Stali Czytelnicy Elektrowozu mogą ominąć ten materiał. Piszę go, żeby mieć się do czego odwoływać, gdy zostanie przywołany w komentarzach, na Facebooku lub Twitterze.

„Jedna Tesla się zepsuła, więc wszystkie samochody elektryczne świata są do kitu”

O co chodzi? O Teslę Model S P85, którą kupił właściciel kanału Hoovies Garage. Opowiada o niej na tym nagraniu:

To Model S Performance z 2013 roku, dość stary, ale nadal jary, z maksymalnym wyposażeniem oraz, uwaga, 7 miejscami. Jednak przy zaledwie 97 tys. mil / 156 tys. kilometrów przebiegu samochód nie ma już ponad 200 mil (320 km; fabrycznie 265 mil / 426 km), lecz zaledwie 49 mil / 79 kilometrów zasięgu. Maławo. Wszystko z powodu błędu, który objawił się dwa tygodnie po zakupie:

Maximum battery charge level reduced.

Tesla uznała, że do naprawy samochodu może być wymagana wymiana baterii, która będzie kosztować 17-20 tysięcy dolarów (równowartość 66-78 tysięcy złotych netto). Samochód nie podlega naprawie gwarancyjnej, bo ma 8 lat i 3 miesiące, a gwarancja obowiązywała przez 8 lat. Konkluzja niektórych portali? Zapewne się spodziewaliście:

To pokazuje, jak nieekonomiczne mogą być samochody dla elektryczne. Jakie to korzyści dla środowiska, jeśli samochód wytrzyma 8 lat i 156 000 kilometrów? Teraz nadaje się co najwyżej na części zamienne i trzeba kupić kolejny. To przecież oczywiste, że nikt o zdrowych zmysłach nie zainwestuje 20 000 dolarów w naprawę tego auta.

Informacje z filmu, które nie pasują do narracji „elektryki są do d…”

Problem w tym, że we wszystkich omówieniach wideo zabrakło kilku kluczowych faktów, a część podano zupełnie odwrotnie:

  • film jest reklamą portalu Autotempest, na którym oferowane są samochody używane z różnych miejsc; już samo to wskazuje, że auto powinno być bardzo tanie, żeby przyciągnąć internautów (patrz też poniżej),
  • youtuber nie chciał zdradzić, za ile kupił ten samochód; prawdopodobnie zapłacił za niego znacznie mniej niż inne auta z tego rocznika, które kosztują 28-33 tysiące dolarów według reklamowanego portalu,
  • auto jest powypadkowe,
  • wstępna diagnoza Rich Rebuilds sugeruje, że wymiana baterii nie będzie konieczna (!),
  • naprawa ma polegać na korekcie wiązki przewodów, które mają skłonność do obluzowywania się,
  • koszty naprawy samochodu wyniosą prawdopodobnie 1 000 dolarów (równowartość 3 900 złotych) plus transport.

Z wypowiedzi youtubera wynika, że samochód może zostać odświeżony i podrasowany, w ostateczności nawet sprzedany z zyskiem. Największą bolączką właściciela kanału Hoovies Garage jest to, że Tesla nie zaoferowała naprawy, lecz po prostu zasugerowała wymianę całej baterii za dość duże pieniądze.

Podkreślmy: samochód nie trafił do producenta, więc nie wiadomo, czy faktycznie doszłoby do wymiany baterii. Poza tym dokładnie tak samo postępują właściwie wszyscy inni producenci, którzy „wymieniają aż problem się rozwiąże”. Stąd też czy to w Stanach Zjednoczonych, czy w Polsce popularne są zakłady, które potrafią przywracać do życia samochody za ułamek ceny. Na przykład przez wycięcie z obwodu problematycznych ogniw.

Takie warsztaty zajmują się Teslami, zajmują się też innymi elektrykami czy autami hybrydowymi.

To NIE jest tak, że jeśli ktoś kupił tanio lekko szemraną Teslę i ona się zepsuła, to wszystkie 11+ milionów pojazdów elektrycznych na świecie jest do kitu.

Dziwię się, że trzeba pisać takie oczywistości. 🙂

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: grzechem jest „mówienie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”, więc pozostałych można robić w trąbę. Przynajmniej według Dekalogu.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 14 głosów Średnia: 4.3]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: