Philippe Chain, był wiceprezes Tesli ds. Kontroli Jakości, podzielił się intrygującą opowieścią o procesie certyfikacji Tesli Model S. Gdy okazało się, że podczas testu numer 21 pewien element zachował się nie do końca poprawnie, skorygowano go i dowieziono na miejsce w przeciągu 5 dni. W Audi lub Renault zajęłoby to 6 miesięcy (36 razy dłużej).

Zwinne projektowanie kontra tradycyjna produkcja

Chain wie o czym mówi. Zanim pracował u kalifornijskiego producenta, był w Renault. Z ekipy Muska trafił do Audi. I ujawnia, że podczas gdy w Tesli osoby odpowiedzialne za Model S zebrały się i znalazły rozwiązanie, bo usłyszały, że mają to zrobić, u tradycyjnych producentów doszłoby do szeregu spotkań, poszukiwania winnego, poruszenia na różnych szczeblach hierarchii.

W Tesli struktura jest możliwie płaska, a podejmowanie decyzji przebiega tam, gdzie powinno – u źródła problemu.

> Polestar 2 – pierwsze wrażenia i recenzje. Dużo zalet, pochwały za stylistykę i jakość materiałów

Takie zorientowane na cel projektowanie ma jednak swoje wady. Były menedżer Tesli ujawnił, że informował Muska o konieczności przejechania w sumie co najmniej 1,6 miliona kilometrów i testach trwających 6 miesięcy, by wykryć i rozwiązać problemy auta. Sugestia była dość skromna, niemieccy producenci nie wprowadzą pojazdu na rynek, jeśli nie pokona co najmniej 10 milionów kilometrów i nie zaliczy dwóch zim!

Dlaczego nie warto kupować pierwszy egzemplarzy nowego modelu Tesli

Szef Tesli zgodził się na testy, ale zapowiedział, że nie opóźni premiery Modelu S. I był gotowy na ryzyko związane z faktem, że pewne samochody trzeba będzie zmieniać już po rozpoczęciu sprzedaży albo że część z nich będzie musiała zostać przywołana do serwisów. Dlatego pierwsze egzemplarze miały elementy karoserii ustawiane ręcznie i korygowane z wykorzystaniem młotka i pianki (!).

Prototypowe egzemplarze Tesli Model 3 z widocznymi złymi spasowaniami elementów nadwozia

Musk wierzył, że wrażenia z jazdy Teslą – nieporównywalne do żadnego auta z silnikiem spalinowym – przeważą i staną się istotniejsze niż drobne problemy widoczne na nadwoziu. Z tego też powodu na rynek trafiały Modele 3 z nierównymi szparami w nadwoziu czy (ostatnio) Modele Y z niedoróbkami we wnętrzu i na karoserii:

Wilgoć zbierająca się w tylnej lampie Tesli Model Y. Zdarza się to również w Teslach Model 3 (c) Car Confections / YouTube

Ta obsesja szybkości oraz płaska struktura organizacyjna sprawiły, że Model 3 udało się stworzyć w trzy lata. W Audi taki samochód powstawałby pięć lat.

Jednak nie ma nic za darmo: ciśnienie na szybkość i umiejętność rozwiązywania problemów sprawia, że rotacja osób w Tesli jest wyższa niż w startupach (27 procent). A w przypadku menedżerów raportujących do Muska wyniosła w 2019 roku aż 44 procent – ciśnienia, stylu pracy czy tempa nie wytrzymała niemal co druga osoba mająca z nim regularny kontakt!

Bo praca w Tesli ma być jak życie psa: jeden rok tam to siedem lat gdzie indziej…

Warto przeczytać: How Tesla cracked the code of automobile innovation

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 4 głosów Średnia: 4.5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować reklamy poniżej: