Site icon SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – www.elektrowoz.pl

Ten właściciel Audi e-tron nie zdążył na gwarancji. Naprawa wyceniona na równowartość 87 300 złotych. Pomogły media

Static photo, Color: Antigua blue

Norweski właściciel Audi e-tron jeszcze podczas obowiązywania gwarancji żalił się swojemu salonowi, że ma problemy z zamkami. Jednak placówka podeszła do kompleksowej naprawy dopiero wtedy, gdy gwarancja wygasła. Rozwiązanie wszystkich problemów (tylny silnik, zawieszenie, zamki, klimatyzacja) wyceniono na 246 000 koron, równowartość 87 300 złotych. Dopiero interwencja ze strony mediów pomogła w obniżeniu rachunku do „zaledwie” 32 000 koron, równowartości 11 400 złotych.

Znowu problemy z używanym Audi e-tron

Był już norweski nabywca elektrycznego Audi, który dostał zakaz ładowania samochodu powyżej 80 procent, jest inny właściciel e-trona, któremu naprawę wyceniono na niemal tyle, ile zapłacił za auto. Samochód jako nowy kosztował 960 000 koron, jednak on kupił go za 300 000 koron, równowartość 106 500 złotych. I pierwszy właściciel, i obecny serwisowali pojazd w tym samym salonie, Møller Bil w Oslo, w którym zresztą ten konkretny egzemplarz został nabyty w połowie 2019 roku.

Posiadacz auta twierdzi, że żalił się w ASO, że ma problemy z zamkami i robił to jeszcze w okresie gwarancji (źródło). W styczniu mechanicy z salonu potwierdzili konieczność napraw zamków oraz tylnego silnika – wada ponoć znana i częsta w tym modelu – kompresora klimatyzacji i zawieszenia. Sęk w tym, że Audi daje gwarancję na samochód na 5 lat lub 100 000 kilometrów, tymczasem w styczniu e-tron miał już 5,5 roku.

Najdroższymi elementami w kosztorysie okazała się wymiana silnika (110 090 koron, równowartość 39 100 zł) oraz rozwiązanie problemów z hałasującym zawieszeniem (50 789 koron, równowartość 18 000 zł). W sumie miałby zapłacić 246 061 koron, równowartość 87 300 złotych. Właściciel był zszokowany.

Schemat zespołu bateryjno-napędowego Audi e-tron (c) Audi

Do sprawy wkroczyli dziennikarze portalu Motor. Gdy wysłali pytania do dealera, salon dosłownie kilka godzin później zadzwonił do właściciela. Posiadacz Audi e-tron usłyszał, że nie powinien otrzymać wyceny opiewającej na tak wysoką kwotę. Z kontekstu wynika, że chodzi o „błąd w procedurach”. Nie chciano wytłumaczyć, co doprowadziło do kwot zbliżonych do wartości tego stosunkowo nowego auta. Skorygowano jednak kosztorys, okazuje się, że naprawa wyniesie 32 000 koron.

Nota od redakcji Elektrowozu: wygląda na to, że „okazyjny” zakup Audi e-tron z pierwszych miesięcy produkcji może przysporzyć nabywcy wielu siwych włosów…

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 8 głosów Średnia: 4.8]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Exit mobile version