Podczas Tesla Investor Day 2023 przedstawiciele Tesli opowiedzieli o swoich planach na przyszłość. Na obrazku, gdzie oszacowano całkowitą wielkość światowego taboru samochodów, pojawiły się aż dwa nowe modele. Jeden wygląda niczym zapowiadana dotychczas „tania Tesla”, auto bardziej masowe niż Model 3 i Model Y razem wzięte. Drugi to coś na kształt minivana. „Tania Tesla” ma kosztować mniej dzięki solidnym optymalizacjom w procesie produkcji. 

„Tania Tesla” w światowym taborze aut

Współcześnie po całym świecie jeździ około 2 miliardów samochodów. Według Muska to za dużo, wszelkie nasze [kołowe] potrzeby transportowe mogą zostać obsłużone z użyciem około 1,4 miliarda pojazdów. Wśród nich 40 milionów stanowiłyby Tesle Model S i X lub ich odpowiedniki, 380 milionów to Tesle Model 3 i Y i podobne im samochody, 20 milionów to ciągniki siodłowe zilustrowane przez Semi, 300 milionów to auta przypominające w zarysie minivana oraz pickupy, w tym Cybertruck, 700 milionów to pojazdy wyglądające na mniejsze niż Model 3. Zilustrowane przez zarys „taniej Tesli” pod płachtą:

Według Tesli takiej liczby samochodów potrzebuje świat: ~1,4 miliarda zamiast obecnych 2 miliardów. Wizualizacje należy uznać za ilustracje, prezentacje pewnych segmentów: E, D, ciągników siodłowych, minivanów (?) i pickupów, modeli segmentu C. Tesla jako taka chciałaby osiągnąć pułap 20 milionów samochodów wytwarzanych rocznie (c) Tesla

Nie wiemy, jaka jest światowa krzywa sprzedaży samochodów w zależności od ich ceny. Raczej nie jest tak, że dwa razy tańsze auto sprzedaje się dwa razy lepiej. Ale gdyby jednak, to „tania Tesla” kosztowałaby mniej więcej połowę tego, co Model 3, bo auto (i jego odpowiedniki) ma stanowić około połowę światowego taboru w przyszłości. Choć zdaniem redakcji Elektrowozu mówimy raczej o kwocie wynoszącej około 2/3 ceny Modelu 3.

Nowy samochód miałby silnik(i) bez metali ziem rzadkich, lecz mimo tego z magnesami trwałymi, [bo alternatywa, silniki indukcyjne, ma niższą sprawność]. Już samo to sugeruje, że Tesla chciałaby skorzystać z magnesów zbudowanych w oparciu o azotki żelaza. To najmocniejsze naturalnie występujące w przyrodzie substancje magnetyczne, ale jeszcze nie udało się zaprząc do pracy w silnikach, na razie są tylko „obiecujące” (solidne opracowanie na ich temat TUTAJ; podsunięte zresztą przez Czytelnika, Pana Jakuba D – dzięki!). Koszt takich jednostek wynosiłby około 1 000 dolarów, równowartość dzisiejszych 4 400 złotych:

„Tania Tesla” byłaby produkowana w zoptymalizowany sposób, ludzie i roboty pracowałyby nad poszczególnymi częściami-modułami aut, z których finalnie byłby składany gotowy pojazd. Dzięki temu da się ją robić szybciej i taniej, przy lepszym wykorzystaniu przestrzeni. To kompletna zmiana paradygmatu klasycznej linii montażowej, który został wprowadzony przez Forda wraz z Modelem T. Taka modyfikacja pozwoliłaby na 50 procentowe oszczędności na samochodzie. Niektórzy internauci to przeczuwali (zobacz nota na dole), sugerowali, że podczas Investor Day usłyszymy o nowym podejściu do produkcji, o składaniu aut z klocków.

Całkowita elektryfikacja światowego taboru pozwoliłaby nam, ludziom, na obniżenie zużycia paliw kopalnych o 21 procent. I nie ma żadnego problemu z niedoborem pierwiastków, ponieważ nawet przestawienie gospodarki na energię odnawialną i magazyny energii zużyje niecałe 30 procent światowych, znanych nam dziś zasobów niklu i litu.

Nota od redakcji Elektrowozu: a zatem Munro i jego ludzie znowu się pomylili, gdy odczytali obrazek z zaproszenia na Tesla Investor Day jako zapowiedź chęci wyprodukowania 2 milionów egzemplarzy aut rocznie. W przyszłości nie będziemy relacjonować jego zgadywanek. Ta o samochodach składanych z modułów okazała się znacznie bliższa prawdzie, choć wtedy brzmiała fantastycznie.

Ważnym uzupełnieniem artykułu jest komentarz Czytelnika luki:

Trzeba jeszcze spojrzeć jeszcze na jeden aspekt w którym Tesla ma przewagę, chodzi o kwestię związane z zatrudnieniem. Tesla chcę zwiększać produkcję, co oznacza ze tak i tak musi zwiększać zatrudnienie, nawet jeżeli proces produkcji jest bardzo dopracowany to tak i tak muszą kogoś zatrudnić, 'normalnie’ by potrzebowali np 100 ludzi a zatrudnią 30, to nadal jest 30 nowych miejsc pracy. Z 2-giej strony starzy producenci mają przechlapane, tzn jeżeli chcą iść podobno drogą optymalizacji to muszą zwalniać pracowników, z samego faktu że EV jest prostszy ale i też optymalizacji.. No więc mają problem bo:
– związki zawodowe
– politycy
– przekaz medialny

Oczywiście gdyby jakaś firma zaczęła wcześniej to by miała łatwiej, bo tych pracowników by wchłonęły inne firmy , a tak jak wszystkie koncerny zaczną redukcję to będzie ostry zgrzyt medialny.

Jeżeli Tesla np prowadzi redukcję w jakimś dziale z oprogramowaniem to nikt nie płacze, dla „masy’ to są „inteligenty” i nikt się nie buntuje bo przecież dadzą sobie radę… Ale jak redukcja dotyczy zwykłego mirka przy linii z silnikami to jest to już problem narodowy… Tak to wynika z moich obserwacji

Pod nim jest drugi, też ważny, lotnika1976:

Model TT (Audi nie pozwoli :D) z duza doza prawdopodobienstwa bedzie robiony w Giga Mexico – to pozwoli jeszcze bardziej zejsc z kosztow. zeby zacytowac klasyka… maja rozmach s….yny… – wynegocjowali wlasna bramke na granicy zeby przyspieszyc tranzyt

 

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 6 głosów Średnia: 5]