Jakże to było oczywiste i przewidywalne. Wczoraj Sono Motors ogłosiło, że musi zebrać 10,5 miliona euro (równowartość 49,2 miliona złotych) w ciągu 50 dni, żeby utrzymać przy życiu projekt swojego samochodu na słońce, Siona. Dziś okazało się, że mniej więcej 1/8 tej kwoty zostanie przeznaczona na pensje dla zarządu. Najwięcej zarobią współzałożyciele, prezesi. 

9 na 10 dofinansowanych z zewnątrz startupów zawsze kończy się tak samo

Sono Motors to startup, który montuje swój samochód wyłożony ogniwami fotowoltaicznymi od 2016 roku – a przynajmniej wtedy zaczął zbierać nań pieniądze. Wczoraj założyciele przedsiębiorstwa  ogłosili w emocjonalnym komunikacie, że „Zawiedli„. Poprosili społeczność, by zdecydowała, czy mają nadal rozwijać auto, czy może powinni go uśmiercić, by skupić się na pobocznej działalności. Aby Sion przeżył, muszą zebrać 10,5 miliona euro w 50 dni. Nie wiadomo, co będzie dalej, bo nadal nie mają produkcyjnego wariantu samochodu, choć linie montażowe miały wystartować za mniej niż 12 miesięcy.

Szczerze zatroskani przyszłością Siona współzałożyciele (c) Sono Motors

Dziś ktoś odkopał raport finansowy firmy. Okazuje się, że na koniec 2021 roku cały zarząd zarobił w sumie 1 317 070,06 euro, równowartość 6 170 000 złotych. Przez rok. Najwięcej otrzymali współzałożyciele, odpowiednio 307 852,84 (Laurin Hahn) i 305 515,84 euro (Jona Christians). W przeliczeniu na złotówki byłoby to 1 440 000 i 1 430 000 złotych. Równowartość 120 000 i 119 000 złotych miesięcznie. Nawet jeśli są to kwoty brutto i obaj pracują na etacie – mało prawdopodobne, bo takich ludzi stać na sensowną optymalizację podatkową – to miesięcznie otrzymywaliby równowartość 80 000 złotych.

O tym, że aktywnie optymalizowali swoje przychody, świadczy różnica między główną pensją a premiami, zapewne uznaniowymi, od przychodów lub pozyskanych środków (czytaj: z innych kampanii „Wesprzyj Siona, bo nie przetrwa”). Pozostali trzej członkowie zarządu otrzymują już normalniej ułożone pensje, zapewne są fachowcami, którzy dbają o swoje zarobki i nie przyszliby do kiepsko opłacanej pracy.

Nota od redakcji Elektrowozu: nie opisujemy tej sytuacji, żeby kpić z Sono Motors. Właściciele firmy mogą sobie ustalać takie pensje, jakie tylko chcą. Jednak startupy, które nagle otrzymują duże zastrzyki gotówki, zwykle kończą w podobny sposób: upadkiem. Zupełnie inaczej wydaje się pieniądze, które „przyszły”, a zupełnie inaczej te, które człowiek musiał wcześniej sam zarobić.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 3 głosów Średnia: 4.7]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: