Pod koniec XX wieku niemieccy producenci zaczęli masowo sprzedawać samochody z silnikami Diesla. Postanowiliśmy zajrzeć do tych danych, by sprawdzić, jak na ich tle wypadają auta elektryczne. I okazuje się, że przyrost liczby elektryków jest wydarzeniem bez precedensu, przynajmniej u naszych zachodnich sąsiadów. Być może to powoduje delikatny opór materii, ludzie nie są gotowi na tak błyskawicznie przebiegające zmiany?
NIEMCY. Samochody elektryczne przyjęły się błyskawicznie, znacznie szybciej niż diesle
Postanowiliśmy przyjrzeć się rynkowi niemieckiemu, ponieważ są tam kluczowi producenci samochodów spalinowych i to Niemcy wypromowały w Europie stosowanie silników na olej napędowy. W innych częściach świata ten rodzaj paliwa w transporcie lekkim występuje sporadycznie. Statystyk sprzed roku 1990 nie znaleźliśmy, nie ma ich na wykresie, ale wiemy, że od lat siedemdziesiątych sprzedaż diesli rosła w Niemczech o ułamki procent rocznie. To ważne, bo wykres zaczyna się dobre kilkanaście lat później, w roku 1990 (dane ACEA, źródło):

Udział sprzedaży samochodów z silnikami na olej napędowy w Niemczech. Auta od lat siedemdziesiątych zdobywały ułamki procent rynku rocznie, w 1990 roku nie dobiły jeszcze do 10 procent
Ekspansja samochodów elektrycznych jest u naszych zachodnich sąsiadów (i na całym świecie) późniejsza o niemal trzydzieści lat. Ale akceptacja nowego rodzaju napędu przebiega błyskawicznie (dane za rok 2024 do końca listopada), w dwa lata w Niemczech elektryki wykonały taki skok, na jaki diesle potrzebowały dwóch dekad, od lat siedemdziesiątych:
Przyrost liczby aut jest tak szybki, że nie do końca wiadomo, jak obydwa wykresy ze sobą zestawiać. Czy rok 2019 powinien być obok 1975? Rok 2020 obok 1985? Rok 2021 obok 1992? Wybraliśmy tę ostatnią opcję, bo liczby pasują (14,8 vs 13,6 proc.), poza tym dla tego przedziału mamy już precyzyjne statystyki. Na pierwszy rzut oka widać, że rynek elektryków rozwija się w Niemczech błyskawicznie oraz że samochody z silnikami na olej napędowy też miały swoje zawahania kursu. Czy z BEV-ami będzie podobnie, zobaczymy:
W Niemczech w ostatnich latach stosowano dopłaty do aut elektrycznych. Wycofano się z nich w grudniu 2023 roku. W poprzednim wieku z kolei stosowano dopłaty do oleju napędowego, które kosztowały budżet 1 miliard marek rocznie (źródło, s. 10). Teoretycznie były one przeznaczone dla rolników, w praktyce każdy posiadacz ziemi mógł kupować taniej olej napędowy do dowolnego pojazdu, jaki wykorzystywał. Oprócz tego samo paliwo było obłożone mniejszą liczbą podatków niż benzyna (źródło). Ostatnia fala dopłat do aut spalinowych miała miejsce w Niemczech po kryzysie finansowym w pierwszej dekadzie XXI wieku, wtedy też można było otrzymać kilka tysięcy euro za zakup nowego samochodu.
Ta wielka fala aut z silnikami na olej napędowy solidnie wzmocniła rynek wtórny w Polsce w kolejnej dekadzie. Modele 1.9 TDI i 2.0 TDI biły wtedy rekordy popularności.
Nota od redakcji Elektrowozu: przy okazji przeglądania starszych statystyk zauważyliśmy pewną ciekawostkę. Otóż jeszcze w 2020 roku samochody elektryczne (wtedy: ECV) w raportach ACEA były oznaczane kolorem zielonym. Zielony wydaje się naturalny i oczywisty dla pojazdów zeroemisyjnych. Tymczasem w 2023 roku elektryki dostały wzbudzający niepokój czerwony kolor (wcześniej miały go HEV-y, gdzie dominowała Toyota), a zieloną barwę przypisano… dieslom. W roku 2022 przewodniczącym organizacji był Oliver Zipse (Mercedes), w 2023 zastąpił go Luca de Meo (Renault) – musiała to być więc decyzja jednego z nich:
![]() |
![]() |