Amerykański kierowca chyba chciał nagrać wypadek na Autopilocie – i udało mu się. Podczas ulewnego deszczu rozpędził się do około 120 km/h. W pewnej chwili samochód stracił przyczepność i wylądował w rowie. Było trochę strachu, ale raczej obyło się bez poważniejszych konsekwencji.
Wypadek na Autopilocie
Na filmie widać, że auto jedzie podczas solidnych opadów deszczu. W pewnej chwili obraz zaczyna skakać na wszystkie strony, a Autopilot sygnalizuje kierowcy, żeby przejął kontrolę nad Teslą.
Prawdopodobnie samochód stracił przyczepność, gdy wjechał ze zbyt dużą szybkością w kałużę. Na jednej z migawek da się dostrzec, że już w trakcie szaleńczego tańca po drodze auto ma ciągle 119 km/h (74 mph), więc wcześniej mogło jechać jeszcze szybciej:
Po chwili Tesla wpada na pobocze i się rozbija. Kierowcy raczej nic złego się nie dzieje, nie wypuszcza nawet telefon z dłoni. Przyznaje później, że jechał na Autopilocie, jest z nim raczej OK, a auto już trafiło do naprawy.
> Zablokował Supercharger, więc dostał bana: mandat + laweta
Z zasady staramy się nie uczestniczyć w promowaniu ludzi o wątpliwej inteligencji (ang. stop making stupid people famous), ale to nagranie zamieszczamy ku przestrodze. Żadna technologia nie zastąpi mózgu, prawa fizyki istnieją i obowiązują: