Temat z Chin, ale opisujemy go ku przestrodze, ponieważ trend staje się coraz wyraźniejszy i jest odczuwalny również w Europie. Otóż należąca do Geely i Baidu marka Ji Yue / Jiyue (nieobecna na Starym Kontynencie) niespodziewanie ogłosiła zakończenie działalności. Odczuł to pewien obywatel Państwa Środka, który rano kupił samochód Jiyue a kilka godzin później dowiedział się, że firma przestaje funkcjonować. Nie jest jasne, jak długo będą działały kluczyki w telefonach czy inne elementy oprogramowania zależne od serwerów producenta.

Chiński rynek motoryzacyjny jest przegrzany, bankructwa są nieuniknione

Kwestia jest o tyle poważna, że Jiyue należało do dużych i zamożnych firm, które powinno być stać na finansowanie joint-venture (źródło; spójrz na logo w rogu). Jeśli nawet takie zaplecze okazało się niewystarczające do utrzymania marki na powierzchni, to chińskie media zaczynają się zastanawiać, kto w 2025 roku będzie następny (źródło). Bo żaden z chińskich startupów nie ma dziś dodatniego wyniku finansowego a niektóre marki właśnie generują gigantyczne wydatki decydując się na międzynarodową ekspansję.

Jiyue 01 (c) Jiyue / Geely

Dyrektor finansowy Jiyue uciekł gdzieś z rodziną i księgami, jego ostatni adres IP należał do sieci w Singapurze. Prezes marki oskarżany jest o „przepłacanie” dostawcom, a to nie Europa, gdzie za przestępstwa gospodarcze otrzymuje się miejsce na partyjnych listach wyborczych albo intratne stanowiska. Kilka dni temu dyrektor ds. inżynierii produktu w HiPhi – innego martwego już startupu – poradził pracownikom, by jak najszybciej uciekali z Jiyue, bo później będą musieli konkurować o nowe miejsca pracy z dawnymi kolegami z fabryki. Zalecił też, by nabywcy samochodów marki używali kluczyków NFC i UWB, bo nie wiadomo, jak długo będzie działać aplikacja mobilna firmy.

Jiyue 07 (c) Jiyue / Geely

Jiyue sprzedawało od kilkuset do ponad tysiąca samochodów miesięcznie, od początku roku do końca listopada było to w sumie 13 834 aut. Nie mamy twardych danych z Chin, ale po przykładzie Tesli możemy szacować, że do przeżycia w branży motoryzacyjnej konieczna jest sprzedaż na poziomie co najmniej kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu tysięcy samochodów miesięcznie. Każda nowa inicjatywa (międzynarodowa ekspansja, budowa fabryki itd.) zwiększa koszty. I ryzyko upadku.

Upadek firmy lub jej wycofanie się z rynku oznacza, że przestaje obowiązywać gwarancja, kończą się części, przestają działać funkcje oprogramowania, które zależne są od infrastruktury producenta. Dochodzenie swoich praw w sądzie niczego nie zmienia, ponieważ lokalny dystrybutor zwykle jest już bankrutem albo został rozwiązany. Nie istnieją firmy „za duże, żeby upadły”, choć większe rozmiary na pewno spowalniają proces umierania. Dlatego jako redakcja Elektrowozu zalecamy wydawanie pieniędzy z głową, nawet przedstawiciele chińskiej branży motoryzacyjnej mówią wprost, że do końca roku dojdzie do jej „uporządkowania”.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 8 głosów Średnia: 4.8]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: