Zgodnie z badaniem brytyjskiej firmy NFU Mutual, aż 52 procent Brytyjczyków rozważa zakup elektryka lub hybrydy, z kolei 45 procent nie chce zmienić samochodu spalinowego na elektryczny w ciągu następnej dekady. Dlaczego nie chcą? Możemy się domyślać: zasięg, dostępność punktów ładowania, czas potrzebny na uzupełnianie energii.
Ludzie nie chcą elektryków z powodów innych niż te, które przeszkadzają tym, którzy już się zdecydowali?
Spośród wspomnianych 45 procent zasięg odstrasza 58 procent, tyle samo boi się braku odpowiedniej liczby punktów ładowania. 44 procent twierdzi, że zniechęca ich długi czas, jaki należy poświęcić na postój przy słupku czy stacji (procenty nie sumują się do 100, ponieważ można było zaznaczyć więcej niż jedną opcję). Na niewystarczającą liczbę punktów ładowania częściej narzekali ludzie spoza Londynu, można się zatem domyślać, że w mieszkańcy dużych miast przyzwyczaili się do wszechobecnych samochodów z podłączonymi przewodami.
Spośród tych, którzy nastawiają się na zmianę samochodu w nadchodzącym okresie, aż 29 procent mówi o przejściu na elektryka w ciągu 5 lat. 16 procent rozważa zakup samochodu elektrycznego w okresie 10 lat. Zaledwie 7 procent myśli o nabyciu samochodu hybrydowego, co oznacza, że elektryki są ponad sześciokrotnie bardziej popularne wśród planujących zmianę w przyszłości!

Smart ED ładujący się na ulicach Londynu (c) Karen Bryan / Flickr
Te liczby stoją w sporym kontraście do aktualnego rynku samochodów nowych w Zjednoczonym Królestwie. Mniej więcej 3 razy więcej osób kupuje dziś hybrydy i nibyhybrydy (mHEV) niż samochody elektryczne. Trend raczej się utrzymuje, częściowo zapewne dlatego, że spora liczba spalinowych zespołów napędowych ulega elektryfikacji.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: w badaniu nie pojawiło się pytanie o cenę elektryków, a przynajmniej nie widzieliśmy go w omówieniach cytowanego raportu. Wydaje nam się, że wyższe koszty zakupu odstraszają sporą liczbę potencjalnych nabywców, nawet w Zjednoczonym Królestwie. W Polsce najbardziej zajadłe i najbardziej bezsensowne ataki na elektryki widzieliśmy wśród osób, które przyznawały się, że kupują samochody w cenie 15-30 tysięcy złotych. W tym przedziale aut elektrycznych jeszcze nie ma, nawet używanych – gdy się pojawią, nie zdziwimy się, jeśli nagle spadnie odsetek niechętnych do zakupu elektryka ze względu na zasięg („musi być z Ustrzyk do Świnoujścia!”), brak punktów ładowania czy „baterię, którą trzeba wymienić po 5 latach”.