Na Forum Samochody Elektryczne pojawiło się nagranie fragmentu audycji „Wirtualny Wtorkowy Wieczór” z Polskiego Radia Katowice, prawdopodobnie z wtorku 23 listopada 2021 roku. Dopiero teraz miałem możliwość się z nim zapoznać i aż się za głowę złapałem, gdy usłyszałem rozpowszechniane tam informacje.

Audycji nie udało nam się znaleźć na stronie Radia Katowice, dlatego odsyłamy Was do Forum. Nie jesteśmy też w stanie zidentyfikować głosów, które słychać w nagraniu, dlatego będziemy je numerować.

Wirtualny Wtorkowy Wieczór, audycja pomysłu „głosu z Map Google” i takie bzdury 🙁

Kiedy o samochodach elektrycznych wypowiada się ktoś, kto nie ma o nich pojęcia, to wygłasza takie oto perełki:

Taki samochód [elektryczny] przejeżdża 250 kilometrów i w zasadzie dalej to już nie bardzo. Jak miałbym pojechać na narty 1 000 kilometrów, to cztery razy muszę po drodze nocować tak naprawdę.

Dzisiaj właśnie czytałem raport firmy badawczej zajmującej się zawodowo bateriami, no i oni doszli do wniosku, że po pierwszym roku wydajność baterii maleje o 7 do 8 procent. I na razie nie wiadomo, co dalej, bo nie ma czego badać. Jeszcze nie ma tych starszych baterii.

Te dwie wypowiedzi sugerują, że „Ekspert nr 1” zatrzymał się z wiedzą w okolicy 2010 roku, gdy przy drogach nie było szybkich ładowarek, a samochody nie dawały się szybko ładować. Ten sam „Ekspert nr 1” podaje wyniki badań naukowych, które mamy od dobrych kilkunastu lat, jako nowość i odkrycie bliżej nieokreślonej firmy badawczej. Ta wiedza brzmi tak: na początku pojemność baterii spada szybciej, ponieważ powstaje wtedy warstwa pasywna (pasywacji) wiążąca część jonów litu. Panie „Ekspercie”, proszę się obudzić, mamy już samochody elektryczne, które jeżdżą po drogach dłużej niż rok!

Trzecią perełkę na temat degradacji baterii VW ID.3 Battery Life wygłosił „Ekspert nr 2”:

Firma musiała się przyznać, że ich badania wskazały na jeszcze gorszy wynik takiego elektrycznego samochodu.

W wypowiedzi nie wspomniano, że chodzi o wspomnianego Volkswagena, jednak domyślimy się tego na podstawie treści. Sęk w tym, że firma nie musiała się do niczego przyznawać, tylko przeprowadziła normalne badanie na życzenie właściciela. „Przeprowadziła badanie” brzmi znacznie mniej dramatycznie niż „musiała się przyznać”, prawda?

O Dieselgate „Ekspert nr 1” mówi tak:

Tak jak z ilością zanieczyszczeń produkowanych przez silniki Diesla, pamiętamy aferę sprzed dwóch chyba lat (…), że jedno-drugie-piąte laboratorium te wyniki mocno naciągało i to, co było podawane, nie jest do końca prawdziwe. (…) Tutaj [=przy samochodach elektrycznych] jesteśmy w jeszcze gorszej sytuacji, że dzisiaj, nawet jeżeli ktoś byłby przeciwny tej technologii, chyba się nawet nie odważy, bo to nie ten moment.

I teraz pytanie: jak można prosić o opinię na temat samochodów kogoś, kto nie ma pojęcia, że Dieselgate było i jest aferą producentów samochodów, a nie laboratoriów? To producenci instalowali urządzenia fałszujące wyniki emisji spalin, a laboratoria co najwyżej wpadały w tę pułapkę – chociaż były takie, które głośno protestowały.

„Tylko samochody wodorowe”…

Audycja schodzi z tematu samochodów elektrycznych, ale przy końcu nagrania pojawia się sugestia „tylko samochody wodorowe”. Ta opinia wraca całkiem często w mediach, powtarzają ją „eksperci”, jak mantrę zaczynają recytować ją też niektórzy internauci, tymczasem w „tylko samochody wodorowe” nie wierzy już nawet… polski rząd.

Kto uważnie przestudiuje Polską Strategię Wodorową, zauważy, że gaz nie pojawia się już w kontekście zwykłych aut osobowych. Autobusy, ciężki transport, instalacje gazowe – owszem. Samochody osobowe? Ministerstwo Klimatu i Środowiska chyba wie, że przy 32 stacjach tankowania w kraju, po 7 milionów złotych sztuka, wszystkie stacje razem wzięte będą w stanie obsłużyć około 6 100 samochodów na dobę. I to przy założeniu, że będą podłączone rurociągiem do wytwórni wodoru oraz że nie będą wykorzystywane do tankowania autobusów.

Zbiorniki z wodorem w autobusie

Trochę mało, nieprawdaż? A teraz odejmijmy te 1 000 wodorowych autobusów, które mają jeździć po naszych drogach w 2030 roku i nagle okaże się, że wodoru dla samochodów osobowych po prostu zabraknie.

Nie do końca rozumiem, dlaczego państwowa rozgłośnia decyduje się zapraszanie ekspertów, którzy nie mają pojęcia o temacie. Mam jednak pewną teorię: chodzi o zohydzenie ludziom tematu. Samochód elektryczny każdy z nas może naładować w domu, na działce, w garażu. Choćby i ze zwykłego gniazdka. Orlen nie lubi tego, Skarb Państwa nie lubi tego.

Ekooszołomy, lewaki i pedalarze jako element większej układanki

W audycji nie padły zapisane powyżej słowa, ale ich obecność w przestrzeni medialnej utwierdza mnie w przekonaniu, że to są elementy tej samej układanki, co „tylko wodór”. Komuś zależy, żeby prowadzić kampanię dzielącą społeczeństwo. Ci od samochodów elektrycznych to takie „ekooszołomy”, „lewaki”, jeśli jeżdżą dodatkowo rowerami, to są też „pedalarzami”. Już nie są ludźmi, z których opinią warto się zapoznać, o nie! To kasta podludzi, istot, które „prawdziwy Polak może traktować z pogardą”.

Cui bono?

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 7 głosów Średnia: 4.9]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: