Ten artykuł na Spidersweb/Autoblog. TEN. Wy wiecie, który: „Podróżowanie elektrycznym samochodem nie ma sensu. Było śmiesznie, ale już kończmy” autorstwa Grzegorza Karczmarza. Rozumiemy ból jego autora. Wydaje nam się, że wyraża on obawy bardzo wielu osób rozważających zakup elektryka, które po prostu nie wiedzą, jakich wyzwań się spodziewać.

Ale przede wszystkim boli nas, że najbardziej oberwał najmniej winny, Audi Q4 e-tron.

Podróżowanie samochodem elektrycznym

Teza wyrażona w tytule jest mocna. Ba, jest bardzo mocna. Co najważniejsze: jest nieprawdziwa. Nasi Czytelnicy regularnie podróżują elektrykami, opisywaliśmy Wam wyjazdy ekstremalne, ale mnóstwo jest znacznie bardziej normalnych: Hue Zarri robił objazd po Europie (opiszemy), my byliśmy w Krakowie (opisaliśmy), Pan Daniel od uszkodzonej Tesli był w Bieszczadach – i tak dalej, i tak dalej. Ludzie podróżują samochodami elektrycznymi i nie opisują tego w tysiącu tekstów dziennie, bo to są po prostu nudne, zwykłe przejazdy. Jak ten nasz z Krakowa.

Mimo wszystko: rozumiem Pana Grzegorza. Po pierwsze: nie mógł opisać nudnego przejazdu, bo wydawca złapałby się za głowę. „Stary, zwariowałeś? Wyjechałem, dojechałem – i to wszystko? Czym ja wypełnię resztę strony, lorem ipsum?” Żaden redaktor, który ma choćby odrobinę instynktu samozachowawczego, nie przyniósłby do publikacji tekstu pt. „Wszystko poszło OK, nie ma o czym pisać”. Mają być problemy, zagryzione wargi, rozterki, zawiedzione nadzieje, rozczarowanie! Emocje – to się czyta!

Oczywiście odrobinę żartuję i mam nadzieję, że Pan Grzegorz mi to wybaczy. Bo po drugie (znacznie ważniejsze): autor spojrzał na samochód z często spotykanego w internecie punktu widzenia, z perspektywy człowieka, który jeździ autem spalinowym, wymaga i dostaje to, czego potrzebuje, bez wymuszonych postojów, problemów, zjazdów.

Na szczęście strach ma wielkie oczy

Ludzie jeżdżący elektrykami wiedzą, że na wielu trasach takie postoje w ogóle nie są potrzebne. A jeśli są, to takie planowanie, by urządzić przerwę akurat przy ładowarce, wchodzi w krew. Coraz częściej nawigacje elektryków same wyznaczają optymalne trasy. Wtedy idzie się o krok dalej i uprawia sporty w rodzaju „Spróbuję przejechać Polskę za 10 złotych”. Ludzie jeżdżący elektrykami to wiedzą – ludzie jeżdżący samochodami spalinowymi się tego boją.

Obawiają się konieczności planowania trasy („są do tego w ogóle jakieś aplikacje?”), godzin postoju na ładowarkach („wolę wodór, bo tankuje się 5 minut”), słabego zasięgu („z Rzeszowa do Świnoujścia tym dojadę?”). Oni nie chcą zmieniać przyzwyczajeń dla nowej technologii. Rozumiem to i uważam, że należy to uszanować. Każdy przyjmuje nowinki w swoim tempie, jakakolwiek trudność może spowodować całkowitą blokadę. Tacy jesteśmy, tak nas ukształtował świat, miliony lat ewolucji. Jeśli jakiś mechanizm działał dotychczas, jeśli nie jest zepsuty, po co go naprawiać?

Rzecz jasna jako kontrę można by podać, że ci, którzy zarabiają najwięcej, którzy zdobyli miliony na akcjach Tesli, nie bali się eksperymentować z nowym. Ale uczciwie trzeba dodać, że im coś jest bardziej nowe, tym większe niesie ze sobą ryzyko. Podejmowanie ryzyka nie leży w interesie przetrwania gatunku, niech zajmą się tym najbardziej odważne jednostki.

Oby Audi wierzyło w maksymę „Niech gadają, byle nazwiska nie przekręcali”

W komentowanym przez nas materiale oczywistym bohaterem jest Audi Q4 e-tron z nieznaną pojemnością baterii (prawdopodobnie 77 kWh). Sęk w tym, że to nie bohater, to ANTYbohater! Auto, którego brat od niedawna objawia się na wielu billboardach – chyba ruszyła kampania reklamowa Q4 e-tron Sportback – zawiodło. Nie sprostało wyzwaniu. Jest do kitu. Audi Q4 e-tron jest do kitu. Opisuje to niezwykle popularny portal technologiczny, więc to musi być prawda.

Problem polega na tym, że samochód nie zawiódł. Obiecuje x jednostek WLTP, (x/1,17) kilometrów zasięgu i prawdopodobnie tyle by dowiózł. Na autostradzie mniej, na drogach podmiejskich i w miastach więcej. Jestem tego pewny, bo jeździłem jego bratem, Volkswagenem ID.4 z baterią 77 kWh – samochody na platformie MEB naprawdę precyzyjnie obliczają realny zasięg auta:

Chmurka zasięgu w VW ID.4 wraz z wyznaczonymi trasami podróży Włocławek -> Warszawa, Łukowska. Na licznikach widzicie wszystko: temperaturę w kabinie, przybliżony poziom naładowania baterii, prognozowany zasięg, temperaturę na zewnątrz, dwie alternatywne trasy (z dość dziwnymi czasami przejazdu, fakt).

W rzeczywistości zawiodła przede wszystkim infrastruktura. Nie ma zbyt wielu szybkich stacji ładowania, wiele ładowarek ulokowano w miastach, więc żeby do nich dojechać, trzeba zmarnować czas.

Ale zawiódł też trochę człowiek, przy czym, podkreślmy, on nie musiał tego wszystkiego wiedzieć. Uruchomiłem aplikację A Better Route Planner (AndroidiOS) i sprawdziłem najlepszą trasę przejazdu z Lublina do Białki Tatrzańskiej (tak jest w oryginalnym artykule). Jaką dostałem propozycję? Żeby jechać dokładnie tą samą trasą (po lewej), co samochodem spalinowym (po prawej). Bo tam jest kilka szybkich stacji ładowania, symbolizują je te potrójne błyskawice:

Po co zatem eksperymentować z trasą gorszą? Żeby wymusić na sobie wolniejszą jazdę? Ale przecież na A4 są stacje ładowania Orlen Charge  poukładane w całkiem sensownych odległościach, można więc docisnąć bez troski o zasięg (tak sądzę, bo nigdy nie pokonywałem tej trasy, nie siedziałem też za kierownicą Audi Q4 e-tron, jeździłem tylko VW ID.4). Po co więc, ponawiam pytanie, eksperymentować z trasą gorszą?

Pamiętajcie, do wygodnego podróżowania po Polsce samochodem elektrycznym wystarczą Wam cztery aplikacje:

Zainstalujcie je już teraz, zarejestrujcie się, gdzie trzeba. Prędzej czy później z nich skorzystacie. A gdybyście potrzebowali dodatkowych informacji, to polecamy również ten artykuł: Jak zaplanować podróż samochodem elektrycznym, jak przygotować się do trasy elektrykiem – porady dla laika. No i prosimy: nie wybierajcie tras gorszych. Wystarczy, że na tych normalnych czasem coś nawali 🙂

Opisywany w oryginalnym materiale samochód to prawdopodobnie Audi Q4 e-tron 40 – u Audi kolejność słów w nazwie może być inna 😉 – czyli model zamykający segment C-SUV z baterią o pojemności 77 kWh, napędem na tył i silnikiem o mocy 150 kW (204 KM). Piszemy „prawdopodobnie”, bo opieramy się na wzmiankowanej mocy ładowania. Autor opisał wielkie przygody podczas podróży a, niestety, nie wspomniał, czym konkretnie jedzie 🙂 Test Audi Q4 40 e-tron przeprowadził Bjorn Nyland, samochód ma do 330 kilometrów zasięgu przy 120 km/h.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 17 głosów Średnia: 4.1]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: