Kuriozalna sytuacja u naszych zachodnich sąsiadów. Pewien Niemiec uznał, że producenci chcą siłą wymusić na klientach przejście na auta elektryczne zamiast wodorowych. Dlatego postanowił wytoczyć Volkswagenowi proces w tej sprawie. Sąd uznał, że kodeks cywilny nie daje podstaw do zawyrokowania w temacie i zasugerował, że dyskusja powinna toczyć się gdzie indziej.
Sąd: Producent jednak wie „trochę” lepiej, czy powinien inwestować w wodór
Niemiecki obywatel usiłował uzyskać sądowy nakaz montażu wodorowych generatorów energii zamiast baterii. Jego zdaniem akumulatory i ich produkcja stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia (źródło).
> Wodorowe ciężarówki Hyundai Xcient Fuel Cell płyną do Szwajcarii. Będą wykorzystywane komercyjnie
Brzmi to może kuriozalnie, ale w internecie bardzo często można spotkać się z podobnymi opiniami. Wielu anonimowych komentatorów utrzymuje, że wodór jest najczystszym rozwiązaniem na świecie kompletnie zapominając, że dziś wytwarza się go głównie w emisyjnym procesie reformingu parowego węglowodorów (np. gazu ziemnego).
Nie przyjmują też do wiadomości, że przed tankowaniem wodór musi zostać mocno skompresowany, a proces sprężania do ciśnienia wymaga dostarczenia dużych ilości energii. Aby samochody na wodór osiągały zasięgi zbliżone do najlepszych współczesnych elektryków, konieczne jest stosowanie ciśnienia 70 MPa. Ciśnienie atmosferyczne to 0,1 MPa…
Sąd w Brunszwiku uznał skargę za niemającą podstaw. W uzasadnieniu podano, że obywatele nie mają prawa nakazywać producentowi konkretnych rozwiązań technicznych. Podkreślono, że na bazie kodeksu cywilnego nie da się zawyrokować, czy samochody zasilane bateryjnie powinny być wytwarzane i sprzedawane, czy też nie – ta dyskusja powinna toczyć się między prawodawcą (państwem) a producentami.
Zdjęcie otwierające: ilustracyjne; zespół napędowy BMW i Hydrogen Next (c) BMW