Pewien Australijczyk kupił Teslę Model S 75D, wariant z baterią o pojemności około 75 kWh, i pochwalił się, że w trzy lata pokonał nią 400 tysięcy kilometrów, co daje średnio ponad 130 tysięcy kilometrów rocznie. Choć przejechał gigantyczny dystans, auto aż do teraz miało oryginalne klocki hamulcowe. Dopiero zdecydował się na ich wymianę.
Hamulce w samochodzie elektrycznym mogą rdzewieć 🙂
W wywiadzie udzielonym portalowi The Driven, Australijczyk przyznał, że był gotowy kupić używane BMW, ale zaczął się zastanawiać nad czystością powietrza. Zrozumiał, że ludzie akceptują pewien stan, jeśli nie widzą zanieczyszczeń – nie mają problemu nawet z tym, że te niedostrzegalne czynniki pogarszają ich stan zdrowia. Dlatego postawił na elektryka, Teslę Model S 75D.
Duży przebieg samochodu to efekt wykorzystywania go do pracy. Australijczyk wozi ludzi z- i na lotnisko, miesięcznie pokonuje średnio ponad 11 tysięcy kilometrów. Dla porównania: według danych Głównego Urzędu Statystycznego przeciętny Polak przejeżdża rocznie około 13-14 tysięcy kilometrów.
Kupiona przez Australijczyka Tesla miała aż do teraz oryginalne klocki hamulcowe, bo samochody elektryczne do większości hamowań wykorzystują rekuperację. W aucie wymieniono wcześniej kompresor klimatyzacji (przy 330 000 km), przednie półosie (przy 360 000 km), jedną z klamek w drzwiach oraz jedną z kamer – do wywołania ostatniej awarii przyznał się sam właściciel.
Gdy samochód był nowy, wyświetlał 379 kilometrów zasięgu, teraz na licznikach widnieją 343 kilometry, degradacja baterii wyniosła więc 9,5 procent (źródło). We współczesnych ogniwach Li-ion spadek pojemności jest liniowy – nie licząc uszkodzeń i przebić – więc przy 1 000 000 kilometrów przebiegu pojemność baterii powinna wynieść około 76 procent.
Zdjęcie otwierające: opisywany Australijczyk (c) The Driven