Pewna para pokonała Teslą Model 3 RWD 17 251 kilometrów po australijskich drogach. Ciągnęli za sobą przyczepę, więc maksymalny zasięg ich samochodu wynosił zaledwie 247 kilometrów. Nieszczególnie im przeszkadzało, bo celem było zwiedzanie. Postoje mieli zaplanowane co około 200 kilometrów. Przyczepa z jednej strony zwiększała zużycie, z drugiej to dzięki niej cała wyprawa się udała, bo parze zdarzało się ładować z energii, którą wytworzyły zainstalowane na dachu przyczepy ogniwa fotowoltaiczne. Podróż trwała 40 dni, przejeżdżali dziennie średnio 431 kilometrów.
Pomysłowa podróż elektrykiem po Australii. Dobrze, że w Polsce jest już infrastruktura
Australijczycy jechali Teslą Model 3 RWD sprzed faceliftingu z baterią o pojemności ~61 (56) kWh. Australijski klimat im sprzyjał, natomiast ciągnięta za samochodem przyczepa Cub Drifter z 1986 roku o wadze 750 kilogramów i opływowości połowy kiosku Ruchu była już mniej przyjazna. Mimo tego na całym dystansie 17 251 kilometrów udało im się osiągnąć zużycie wynoszące 22,3 kWh/100 km, o 43,9 procent wyższe niż wcześniejsza średnia (15,5 kWh/100 km). Samochód skonsumował w sumie 3 845 kWh energii (źródło; cały fanpage TUTAJ).
Z pomiarów innych eksperymentatorów wynika, że podpięcie przyczepy do elektryka oznacza wzrost zużycia właśnie o 40-50 procent.
Trasa podróży wyrysowana przez podróżników na mapie Australii (c) Atto Gal’s EV Adventures / Facebook
W stanie do jazdy przyczepa miała wysokość około 120 centymetrów, natomiast jej dach dawało się podnieść o dodatkowe około półtora metra, co dzięki materiałowym ścianom pozwalało na stworzenie w środku przyjemnej przestrzeni mieszkalnej. Jak pochwalił się portalowi Car & Driver właściciel auta, jednym z najważniejszych elementów przyczepy było wygodne łóżko.
Prawda jest jednak taka, że dużo istotniejsze okazały się dwa inne dodatki. Podstawowy to ogniwa fotowoltaiczne zamontowane na dachu, które ładowały znajdujący się w zestawie magazyn energii o pojemności 16 kWh. W sezonie para mogłaby się zatrzymywać na kempingach, gdzie są dostępne gniazdka, lecz poza sezonem musieli korzystać z własnego źródła energii. Jak mówią „nie przejechaliby założonego dystansu” bez dodatkowej pomocy ze strony fotowoltaiki na przyczepie.
Magazyn energii pozwalał na ładowanie samochodu z mocą do 5 kW, a po wpięciu do ściennego gniazdka w celu równoległego ładowania – do 7 kW (źródło) Zdarzało się, że falownik się przegrzewał i wyłączał ładowanie, więc w przyczepie zainstalowali klimatyzację – to drugi ze wspomnianych ważnych dodatków. Przy okazji uzupełniania energii mieli też przyjemnie schłodzoną przestrzeń mieszkalną.
Oprócz tego po drodze korzystali z klasycznych stacji ładowania, o ile takowe były dostępne. Minusem okazała się konieczność odpinania przyczepy, gdy miejsce nie zostało zaprojektowane z myślą o tak długich pojazdach a pojawił się ktoś, kto chciał skorzystać z ładowarki.
Para deklaruje, że głównym celem wyjazdu był urlop, ale chcieli też sprawdzić, czy taka podróż w ogóle się uda.