Po raz kolejny nagrano na drodze nieco odświeżoną Teslę Model S. Ekscytacja samochodem jest w internecie zaskakująco duża, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę, że modyfikacje są kosmetyczne. Wiele osób spodziewa się bowiem, że największe zmiany są niewidoczne na pierwszy rzut oka i dotyczą zastosowanych technologii.
Tesla Model S po faceliftingu – większe wloty powietrza, szersze błotniki
Nagrania odświeżonego wariantu auta ponownie pojawiły się na kanale The Kilowatts. Wynika z nich, że:
- minimalnie odświeżono przód,
- zastosowano większy wlot powietrza, pojawił się nowy dyfuzor,
- użyto innych, poziomych lamp przeciwmgielnych,
- poszerzono błotniki i prawdopodobnie zastosowano szersze koła [co wskazuje na wariant Plaid],
- wykorzystano pomarańczowe kierunkowskazy,
- zmodyfikowano tylny zderzak,
- srebrne chromowane listwy zamieniono na czarne.
Jeśli ktoś nie wpatruje się każdego dnia w Tesle Model S, zwróci głównie uwagę na światła przeciwmgielne oraz szerokie koła z tyłu.
Portal Teslarati dostrzegł również, że na zdjęciach nie widać wystającego nad kokpit wyświetlacza, jak to ma miejsce w Modelu 3/Y. Potwierdzałoby to, że ekran został po staremu, w pionie, zręcznie wmontowany w deskę rozdzielczą. Zmienił się wzór felg, ale, ponownie, trudno o szczególną nim ekscytację:
Jako że korekty nadwozia są kosmetyczne, miłośnicy marki spodziewają się, że najważniejsze modyfikacje zaszły w zespole napędowym. Elon Musk obiecywał nowe podwozie, siedem miejsc w kabinie i trzy silniki napędzające koła (1+2). Ostatnio doszły do tego spekulacje dotyczące baterii strukturalnej opartej na ogniwach 4680. Problem w tym, że to tylko domysły – choć faktem jest, że Panasonic już pracuje nad baterią z nowymi ogniwami.
O tym, jaka część tych hipotez jest zgodna z prawdą, możemy (ale nie musimy) przekonać się podczas ogłaszania wyników finansowych Tesli. Będzie ono miało miejsce w środę, 27 stycznia.
Wszystkie zdjęcia (c) The Kilowatts