Nissan poinformował, że dołącza do kampanii „Race to Zero” wspieranej przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Jej celem jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla, żeby zahamować wzrost temperatury na Ziemi o +2, a najlepiej na poziomie +1,5 stopnia Celsjusza. Nissan jest pierwszym japońskim producentem samochodów, który zdecydował się na ten krok.

Nissan w Race to Zero

Firma nie podała żadnych szczegółów dotyczących własnych celów, ale z dotychczasowych deklaracji można się domyślać, że chodzi o ograniczenie emisji dwutlenku węgla do 2030 roku o około 30-50 procent w stosunku do roku 1990. Nissan jest też jedną z ponad siedmiuset firm, które uczestniczą w programie Business Ambition for 1,5 °C będącym częścią programu Race to Zero.

Te ambitne zapowiedzi nie wiążą się z obietnicami całkowitej rezygnacji z produkcji aut spalinowych. Owszem, Nissan chce najpóźniej w 2030 roku oferować wyłącznie auta zelektryfikowane, ale raz, że dotyczy to tylko najważniejszych rynków, a dwa, że przez „zelektryfikowane” należy rozumieć modele elektryczne i hybrydowe (patrz: e-Power).

Sytuacja jest o tyle intrygująca, że zaledwie 10 lat temu Nissan był liderem rynku, gdy chodzi o samochody elektryczne. Firma postawiła na niepewną kartę i jako pierwsza na świecie zaczęła masowo wytwarzać elektryka, Nissana Leafa. Z czasem przybył mu wyższy brat, Nissan e-NV200, na rynek trafiła druga generacja modelu (niektórzy uznają ją za facelifting I generacji).

Jednak właśnie wtedy, gdy na świecie rozpoczynała się wręcz wybuchowa sprzedaż Tesli Model 3 oraz innych elektryków (lata 2018/2019), gwiazda Nissana zaczęła przygasać. Dziś, w pierwszej połowie 2021 roku, w zależności od opracowania, Leaf ląduje w Europie albo na 10. miejscu pod względem liczby zarejestrowanych aut, albo też wypada poza pierwszą dziesiątkę. Prowadzi Tesla Model 3 przed Volkswagenem ID.3 oraz Renault Zoe, japońskiego elektryka wyprzedza nawet VW e-Up.

Japoński producent ma tego świadomość. Zapowiada Nissana Ariyę (zdjęcie poniżej), elektrycznego crossovera pogranicza segmentów C- i D-SUV, w Japonii chce wprowadzić elektrycznego kei-cara z baterią 20 kWh, ale nie deklaruje już całkowitego odejścia od silników spalinowych. Nie obiecuje też żadnych rewolucji.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 0 głosów Średnia: 0]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować reklamy poniżej: