Tuż po wyjściu nowego numeru Auto Welta z testem BMW i3, na Facebooku Elektroauto im Alltag pojawił się emocjonalny wpis. Zdaniem blogera niemieckie pisma celowo dyskredytują samochody elektryczne, żeby wesprzeć spalinowe lobby.
Niemieckie pisma nie lubią aut elektrycznych?
Dostało się przede wszystkim jazdom testowym, które wyglądają na zaplanowane tak szczegółowo, żeby samochodowi elektrycznemu się nie udało. O ile wcześniej kierowcy najchętniej jeździli do Monachium przez Zagłębie Ruhry, o tyle teraz ruszają na północny-wschód, do Meklemburgii, gdzie nie jeździli od lat i gdzie… jest znacznie mniej ładowarek:
Porównanie gęstości ładowarek w różnych regionach Niemiec. Północno-wschodnia, granicząca z Polską i Bałtykiem, mniej zamożna część kraju, ma stacje ładowania rozsiane rzadziej (c) plugshare.com
Testerzy rzekomo celowo dobierają auto elektryczne przeznaczone do jazdy po mieście i wybierają się na długie, krajoznawcze trasy. Żeby było bardziej dramatycznie, w testy zabierane są małe dzieci. Kierowca – określany przez Elektroauto im Alltag niezbyt pochlebnymi epitetami – zamiast podjechać 5 kilometrów do stacji szybkiego ładowania, wolał zatrzymać na stacji benzynowej, żeby podładować tam samochód.
> Cena BMW i3S od 179 000 złotych? W Niemczech BMW i3S droższe o 10 procent od BMW i3
Emocjonalny wpis Elektroauto im Alltag tutaj.
|REKLAMA|
|/REKLAMA|