Interesująca praca naukowa z pogranicza „Przecież to truizm” i „Coś niesamowitego”. Dwóch naukowców podjęło wysiłek stworzenia modeli psychologicznych kierowców samochodów spalinowych i elektrycznych. Okazało się, że ci pierwsi za naturalne przyjmują zachowania związane z tankowaniem paliwa, dlatego auta elektryczne powodują u nich stres. Skutki są bardziej kosztowne niż mogłoby się wydawać: producenci wyposażają samochody w zbyt duże baterie a politycy nadmiernie skupiają się na infrastrukturze do ładowania.
Dlaczego niektórzy boją się samochodów elektrycznych
Spis treści
Wszyscy kierowcy uważają za całkowicie zrozumiały fakt, że trzeba czasem zerknąć na wskaźnik paliwa, a kiedy ten spadnie poniżej zakładanego poziomu, należy zjechać na stację benzynową, by zatankować. Domysł redakcji Elektrowozu: posiedli tę wiedzę obserwując rodziców lub innymi drogami, do transferu doszło na tyle wcześnie, że właśnie taki sposób postępowania wydaje im się „najprostszy”, „naturalny”, „jedyny słuszny”.
Gdy tacy ludzie wsiadają do samochodu elektrycznego, zaczynają czuć dyskomfort, ponieważ obawiają się, że stara i sprawdzona metoda może nie zadziałać. Usiłują przenieść stare nawyki na nowy środek transportu. Początkujący są na tyle zestresowani, że ciągle myślą o zasięgu (źródło). Z tego samego powodu utrzymują, że potrzebują jak największych baterii, mniej lub bardziej pośrednio naciskają też na polityków na rozbudowę infrastruktury do ładowania.
Z drugiej strony: nie dostrzegają wad swoich „najprostszych”, „jedynych słusznych” metod postępowania. Nie widzą, że choć samo tankowanie trwa średnio 48 sekund – paliwa płynne są doskonałe w szybkim transferze energii – muszą mu poświęcić 8,6 minuty (trzymanie pistoletu, obserwacja licznika, płatność). Przy ładowaniu, choć uzupełnienie energii trwa dłużej, niekiedy całymi godzinami, kierowca zaangażowany jest tylko podczas podłączania i odłączania samochodu oraz ewentualnego monitorowania procesu:
Realny czas uzupełniania energii (przedostatnia kolumna) oraz opieki nad procesem uzupełniania energii (ostatnia kolumna) dla benzyny i energii elektrycznej (c) Frances Sprei, Willett Kempton, „Mental models guide electric vehicle charging”
W kontekście badania ważnych jest kilka dodatkowych informacji: wszyscy ankietowani oprócz jednej osoby mieli dostęp do gniazdka ładowania w domu, co ogranicza zastosowanie ewentualnych wniosków czterdziestu kilku procent polskiej populacji. Granicę między „początkującymi” i „doświadczonymi użytkownikami aut elektrycznych” wyznaczono na poziomie 6 miesięcy posiadania auta elektrycznego – możemy zatem przyjąć, że mniej więcej tyle trwa wdrożenie i wyrobienie nowych nawyków.
Uzupełnianie energii niezrozumiałe, szalenie wygodne, chociaż trzeba przywyknąć
Osoby doświadczone na pierwszym miejscu mówiły o „planowaniu [trasy i postojów]”, chociaż rzadko korzystały z takiego podejścia. Planowanie było potrzebne głównie przy długich trasach. To nie wszystko: ładowanie baterii było dla nich technologicznie niezrozumiałe, ewentualnie zrozumiałe przez analogię do zbiornika z benzyną lub ikonką baterii wyświetlaną przez urządzenia elektroniczne. Część myślała procentami naładowania akumulatora, inni – pozostałym zasięgiem, bo wiedzieli, ile mają do przejechania.
Początkujący, którzy zauważyli, że elektryki można ładować w konkretnych sytuacjach (ang. event-triggered mental model), na przykład w domu lub w pracy, byli przyjemnie zaskoczeni, że to takie wygodne. I praktyczne. Nawet jeśli robili to każdego dnia, stawało się to dla nich nawykiem, czynnością, która „trwała 3 sekundy” [realnie: pięć razy dłużej]. Jednak nie wszyscy przechodzili między modelem „benzynowym” a „elektrycznym” automatycznie, niektórzy potrzebowali wsparcia ze strony materiałów edukacyjnych.
Nota od redakcji Elektrowozu: nasz „domysł” w treści nie jest przypadkowy. Im wcześniej coś zostanie wyuczone, tym jest uznawane za bardziej naturalne i oczywiste, nawet jeśli takowe nie jest. Im bardziej coś zmusza nas do zmiany obecnego podejścia, tym większy wywołuje stres. Sztywność kręgosłupa i wiara absolutną słuszność dotychczasowego paradygmatu wzrasta z wiekiem.