Analityk Money.pl, Jacek Frączyk, opublikował artykuł o samochodach elektrycznych. Jego zdaniem są nieopłacalne, bo zwracają się 29 lat. Kiedy jednak wczytać się w szczegóły, okazuje się, że nie samochody, a rowery, i nie rozdają, a kradną.
Dziwne analizy portalu Money.pl
Spis treści
Z pewnością znacie ten dowcip z dawnych lat:
Jak donosi Radio Erewań, na pytanie: Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają samochody? Odpowiedź brzmi: Tak, to prawda, tylko że nie w Moskwie, lecz w Leningradzie, i nie na Placu Czerwonym, a na Placu Rewolucji, i nie samochody, a rowery, i nie rozdają, a kradną. (za Nonsensopedią)
Samochody zmieniają się w autobusy, studenci – w analityków
Tak samo jest w artykule Money.pl. Zacznijmy od początku:
Jednak rząd przy okazji projektu sam wykazał, że użytkowników „elektryków” czekają straty. Autobus elektryczny zwraca się dopiero po 29 latach – takie są wyliczenia na podstawie danych Ministerstwa Energii, które promują ustawę.
Czyli „samochód elektryczny”, od którego cały artykuł się zaczyna, magicznie zmienił się w „autobus”. Na szczęście samochody elektryczne wracają kilka akapitów dalej.
„e-auto też nie lepsze”
Cytuję:
Średnie zużycie paliwa pojazdu o napędzie spalinowym (ON i benzyna) będzie przy tej samej odległości na poziomie około 1050 litrów (7 litrów na 100 km). Licząc cenę oleju napędowego 4,54 zł za litr, mamy wydatek 4,8 tys. zł rocznie. Oszczędność wyniesie więc 3,1 tys. zł rocznie. Żeby taki na przykład e-Golf zarobił na siebie, potrzebowalibyśmy jeździć nim przez 23 lat przy zwrocie akcyzy, a 25 lat bez zwrotu akcyzy.
Autor powołuje się na Ministerstwo Energii, ale obliczenia z elektrycznym Golfem wydają się być jego własną inwencją. Trzeba wprost pochwalić ich autora (czy to Autora, czy Ministerstwo Energii), że obliczenia są dobre, ale stanowią tylko pierwszy krok do obliczenia opłacalności samochodu elektrycznego.
Dlaczego? Otóż w całym rozrachunku samochód spalinowych vs samochód elektrycznych istotne są jeszcze inne koszty, na przykład:
- koszty wymiany oleju w samochodzie spalinowym, które dla Golfa w ASO wahają się między 600 a 1 200 złotych (bo zawsze coś tam jeszcze znajdą…) i muszą być przeprowadzane każdego roku, żeby utrzymać gwarancję,
- koszty innych wymian i napraw, które w samochodzie spalinowym regularnie się zdarzają, a które nie zawsze traktowane są jak usterki podlegające gwarancji,
- koszty uzupełniania AdBlue, które po ostatnich perypetiach Volkswagena – w skrócie: producenci wykorzystują około 5-10x za mało czynnika AdBlue – lepiej wziąć pod uwagę,
- braku kosztów ładowania samochodów elektrycznych w niektórych lokalizacjach (darmowe ładowanie vs całkowity brak punktów darmowego tankowania),
- kosztach wymiany tarcz i okładzin hamulcowych, które w samochodach elektrycznych są około 3-4 razy niższe (rzadsze).
W efekcie całe obliczenie:
Oszczędność wyniesie więc 3,1 tys. zł rocznie. Żeby taki na przykład e-Golf zarobił na siebie [podkreślenie www.elektrowoz.pl], potrzebowalibyśmy jeździć nim przez 23 lat przy zwrocie akcyzy, a 25 lat bez zwrotu akcyzy.
…wydaje się być przekłamane na niekorzyść aut elektrycznych. Nie do końca też wiadomo, czy autor myśli o samochodzie, który ma na siebie zarabiać – a więc robić znacząco wyższe przebiegi niż założone 15 tysięcy kilometrów – czy może o samochodzie elektrycznym, który po prostu ma jeździć.
> Nowa Zelandia: Nissan Leaf LIDEREM niezawodności; Volvo, Land Rover i Daihatsu najgorsze
Najbardziej oszczędny samochód: „testowany jeszcze Mini E” z… 2009 roku
O słabej znajomości tematu przez analityka Jacka Frączyka świadczy jeszcze jeden akapit:
Na marginesie Chevrolet Bolt jest jak dotąd najbardziej efektywnym samochodem elektrycznym, który zużywa 17 kWh na 100 km. Tesla Model S 60D zużywa 20 kWh, a Nissan Leaf 19 kWh. Lepsze osiągi ma mieć testowany jeszcze Mini E z BMW, czyli nowa wersja Mini Coopera. Zużywać ma 14 kWh na 100 km.
Generalna zasada każdego dziennikarza brzmi: jeśli jesteś czegoś pewny, to to sprawdź. Otóż Autor opowiada o Mini E, które zaprezentowano w… 2009 (!) roku. Mini E z czasem przeobraziło się w BMW i3. Rzeczywiście, BMW deklarowało kiedyś, że samochód powinien zużyć około 14 kilowatogodzin energii na 100 kilometrów. Ale na Boga, to było dziewięć lat temu!
Chyba że Autorowi chodziło o tę wersję Mini? Tak, niektóre media mówiły o nim „Mini E”. Ale Mini posługiwało się nazwą „Mini Electric”, ewentualnie „Mini Electric Concept”. Nigdy „Mini E”. Pewnie właśnie dlatego, żeby nie mylić jej z poprzednią wersją, czyli Mini E.
Ale co tam, „BMW i3” i „BMW 3” to pewnie też to samo, bo to „i” jest takie maleńkie… Diabeł tkwi w szczegółach, szanowny Autorze.
Mini Electric Concept, czyli nowe wcielenie elektrycznego Mini (c) Mini
No i jeszcze jedna uwaga na zakończenie: nie, najbardziej oszczędnym samochodem elektrycznym nie jest Mini E. Nie jest nim też Chevrolet Bolt. Nie jest nim Nissan Leaf. Jest nim zupełnie inny samochód: Hyundai Ioniq Electric. Z tych cywilnych, aktualnie produkowanych. Bo z tych eksperymentalnych, to istnieją bolidy znacznie bardziej oszczędne.
Szkoda wchodzić na Money.pl, szkoda czytać, szkoda gadać. Sensacja, żeby się klikało. Nic więcej.
|REKLAMA|
|/REKLAMA|