Mitsubishi ogłosiło globalną strategię rozwoju na nadchodzące lata. Marka planuje się rozwijać przede wszystkim w Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) i Oceanii, do 2028 chce wprowadzić do oferty dziewięć aut zelektryfikowanych, w tym cztery elektryki. Jednym z elektryków będzie pickup, czyli auto przeznaczone raczej na rynek amerykański. Drugim ma być SUV, trzeci i czwarty to samochody zbudowane na bazie modeli aliansu Renault-Nissan-Mitsubishi. Przedostatni wygląda jak kei-car, niewykluczone, że będzie to nowe wcielenie MiEV („Minicab-MiEV”).
Skromna strategia rozwoju Mitsubishi
O ukrytych pod płachtą modelach trudno cokolwiek powiedzieć oprócz tego, co zdradził nam producent. Zanosi się na to, że Europa dostanie dwa crossovery/SUV-y, niewykluczone, że z początku i końca segmentu C, odpowiedniki Renault Megane E-Tech i Nissana Ariyi. Wśród hybryd wymieniono obecnego już w ofercie Renault Captura vel Mitsubishi ASX i Mitsubishi Colta (źródło). Z rynku nie zniknie Mitsubishi Outlander, pojawi się na nim natomiast tajemniczy model opisany jako Minicab-MiEV.
Wzrost („Growth Drivers”) mają zapewniać kraje Azji Południowo-Wschodniej i Oceanii, w Europie i Stanach Zjednoczonych („Advanced Technology Promotion Regions”) natomiast sprzedaż raczej będzie spadać. Firma zakłada, że do końca dekady będzie oferować wszystkie zespoły napędowe, w lata trzydzieste wejdzie sprzedając hybrydy i elektryki (mają stanowić 50 procent oferty w roku 2030), a na autach elektrycznych skupi się przed rokiem 2035.
Aby obniżać emisję, Mitsubishi planuje kupować ogniwa: 15 GWh do roku 2030. Zużyte baterie mają być wykorzystywane w nowych produktach, elektryki mają zostać użyte w tajemniczej „usłudze flotowej”. Dane zbierane przez samochody będą sprzedawane firmom ubezpieczeniowym, ma się pojawić usługa obniżania zużycia energii [w budynkach] dzięki zastosowaniu aut w roli magazynów energii.
Nota od redakcji Elektrowozu: niepokojąco wygląda ten plan, jakby Mitsubishi chciało przede wszystkim przetrwać obecną dekadę.
Ciekawa dyskusja rozkręciła się pod komentarzem Pana kaktusa: