Mercedes EQS, największy w ofercie osobowych Mercedesów elektryk niebędący SUV-em, od niedawna oferowany jest z większą baterią o pojemności ~125 (118) kWh. Ale przed powiększeniem pakietu producent eksperymentował też z dwucylindrowym silnikiem spalinowym o pojemności 1 litra w roli generatora prądu (range extendera). Rozwiązanie będące „technologią przejściową” okazało się skomplikowane i nieopłacalne, jego testy zakończono bez wprowadzania na rynek.
Mercedes EQS z małym silnikiem spalinowym. Można było zepsuć ten model bardziej
Mercedes EQS nie miał dobrej prasy, choć podczas jego debiutu mocno pomagali mu przedstawiciele niemieckich mediów. Auto krytykowane było za generyczny, obły wygląd, brak komfortu znanego z S-klasy oraz za zasięg nieprzystający do potrzeb nabywców spalinowej S-klasy, mimo że był (i jest!) on w ścisłej czołówce aut elektrycznych na rynku.
Kwestię i wyglądu, i zasięgu uwzględniono podczas ostatniego faceliftingu, ale portal Autocar twierdzi, że producent testował zamontowanie w samochodzie małego silnika spalinowego. Mercedes EQS REx miałby otrzymać przepołowiony, turbodoładowany silnik M254, normalnie występujący w formie czterocylindrowej. Całość mieściłaby się pod przednią maską, układ wydechowy planowano zamontować z przodu pojazdu, zapewne w sposób zbliżony do tego, który znamy z hybrydowego Mercedesa A250e:
Według brytyjskiego portalu korzyści z dodatkowego generatora prądu pod maską okazały się niewielkie, a koszty wdrożenia miały być duże. Zespół napędowy stawał się skomplikowany nawet bez próby napędzania kół silnikiem spalinowym, bo w tej roli świetnie sprawdza się silnik elektryczny.
Problemem mógł być nawet – to już domysły redakcji Elektrowozu – dźwięk wydawany przez taki generator. Mercedes EQS ma ponad 5,2 metra grubości, rozmiarami wzbudza szacunek, tymczasem jednolitrowy turbodoładowany silnik z przodu brzmiałby w sposób zbliżony do tego, który znamy z Fiata 126p (porównaj z brzmieniem silnika Fiat TwinAir):