Site icon SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – www.elektrowoz.pl

Mam auto elektryczne z USA. Dziś grozi mi jego zezłomowanie i kara w wysokości 50-300 tys. złotych [Czytelnik]

W 2018 roku opisywaliśmy Chevroleta Bolta, elektryka, którego nasz Czytelnik sprowadził ze Stanów Zjednoczonych. Okazuje się, że Główny Inspektorat Ochrony Środowiska prowadzi w jego sprawie postępowanie. Jego celem jest zezłomowanie auta i nałożenie na naszego Czytelnika kary w wysokości 50-300 tysięcy złotych. Czyli w skrajnym przypadku prawie trzy razy więcej niż warte było auto.

Poniższy tekst pochodzi od Czytelnika. Został przez nas zredagowany. Śródtytuły są autorstwa redakcji. Poniższa opinia jest opinią jednej tylko strony, nie prosiliśmy jeszcze o komentarz GIOŚ.

Uznano, że sprowadziłem do Polski odpad

Zacznijmy od tła. Jestem właścicielem Chevroleta Bolta (2017), sprowadziłem go do Polski w 2018 roku ze Stanów Zjednoczonych i przejechałem nim bezemisyjnie po polskich drogach ponad 100 tysięcy kilometrów. Opisywałem go TUTAJ.

W tej chwili mam jednak ogromny problem.

Otóż od pewnego czasu GIOŚ w Warszawie prowadzi postępowanie, którego celem będzie doprowadzenie do oddania należącego do mnie auta do stacji demontażu, czyli, po prostu, na złom. Oraz do nałożenia na mnie kary administracyjnej w wysokości 50-300 tysięcy złotych. Za co, zapytacie? Za rzekome nielegalne sprowadzenie na teren RP odpadu.

GIOŚ uzasadnia, że pojazd został sprowadzony z USA jako uszkodzony, z tytułem własności Salvage Certificate, z adnotacją Non-registerable. Ten zapis, według GIOŚ, uniemożliwiał jego rejestrację w Polsce, a jego właściciel w Stanach Zjednoczonych pozbył się go, co zakwalifikowało go jako szkodliwy środowisku odpad.

Podobna sprawa już była, wtedy dotyczyła Nissana Leafa – piszę o tym niżej.

Zamiast rozpatrzyć wszelkie wątpliwości, w tym status prawny i techniczny pojazdu oraz wolę poprzedniego posiadacza, GIOŚ prawdopodobnie kieruje się interpretacją adnotacji w dokumencie Salvage.

/Zgodnie ze słownikiem, „salvage” to po polsku „odzysk”, ale też „złom”. „Salvage certificate” jest tłumaczony w internecie jako „świadectwo szkody całkowitej” – przypomnienie redakcji www.elektrowoz.pl/

Mój samochód po wypadku – jak wyglądał

W momencie sprowadzenia do Polski w 2017 roku samochód był praktycznie nowy, ze znikomym przebiegiem. Nie ukrywałem, że był uszkodzony. Kosztorys napraw (przedstawiony GIOŚ) wskazuje na nieduże uszkodzenia auta, mieszczące się w zakresie napraw określonych we „Wskazówkach metodycznych” GIOŚ.

Po kolizji z przedmiotem (najprawdopodobniej z niedużym zwierzęciem) w aucie pękł przedni zderzak oraz przedni grill, wystrzeliła też poduszka powietrzna kierowcy i poduszka kolanowa. W aucie ze względów bezpieczeństwa rozłączono bezpieczniki WN.

Wyniki profesjonalnych badań technicznych (badanie punktów stycznych) oraz ocena rzeczoznawcy jednoznacznie wskazują, że mój samochód nigdy nie miał naruszonej konstrukcji i nie brał udziału w poważnym wypadku. Przy naprawie lakierowany był tylko przedni zderzak.

GIOŚ chce utrzymać swoją tezę o odpadzie. Jak w takim razie ten samochód został zarejestrowany w polskim Wydziale Komunikacji? Otóż dokładnie tak samo, jak tysiące innych pojazdów sprowadzonych do Polski ze Stanów Zjednoczonych z takim dokładnie tytułem. Wydziały Komunikacji odróżniają bowiem auta z tytułem Salvage, Non-registerable od modeli z zapisami:

Pojazdy z takimi tytułami prawnymi nie mają możliwości ponownego zarejestrowania zarówno w USA, jak i w Polsce, ponieważ już w Stanach Zjednoczonych zostały wycofane z eksploatacji i przeznaczone do demontażu bądź do kasacji. Potwierdzają to wytyczne Ministerstwa Transportu i Budownictwa, które w stanowisku z 13.03.2006 roku potwierdziło, że „dokument typu Certificate of Salvage jest właściwy do rejestracji w Polsce w zależności od zamieszczonym na nim wpisów.

Generalną zasadą jest wydawanie tego typu dokumentów dla pojazdów uszkodzonych, które po przejściu odpowiednich badań mogą być zarejestrowane na terytorium Polski”.

Dalej Ministerstwo podaje zamkniętą listę dyskwalifikujących adnotacji, takich jak podane wyżej, wskazujących na to, że dany pojazd został przeznaczony do kasacji, czyli został wycofany z eksploatacji i na podstawie których nie można go zarejestrować w Polsce. Oczywiście tytułu „Do odzysku” z adnotacją „Nie do rejestracji” nie ma na tej liście.

Z drugiej strony: nawet gdyby samochód miał dokument zaświadczający o możliwości odbudowy, a wyglądał jak wrak, urząd celny może zakwalifikować pojazd jako odpad na podstawie zdjęć lub opinii rzeczoznawcy.

Jak to było u mnie. Ze szczegółami

Po kolizji amerykański urząd na wniosek właściciela pojazdu wydał mu dokument Salvage. Non-registerable, bowiem właściciel auta zadeklarował jego naprawę. Jednocześnie urząd stanu Illinois nadał autu niematerialny cyfrowy tytuł Rebuild (pol. odbudowany) pozostający w urzędzie. W założeniu zostanie on fizycznie wydany właścicielowi samochodu po dokonaniu jego naprawy, co będzie jednoznaczne z decyzją o ponownym dopuszczeniu tego auta do ruchu.

Gdyby na Salvage Title widniałaby adnotacja o szkodzie całkowitej a pojazdowi zostałby nadany tytuł Non-repairable lub któryś z innych zapisów wskazujących na to, że pojazd zmieni trwale swoje przeznaczenie, auto zostałoby zakwalifikowane jako odpad. Tylko że w moim przypadku nic takiego nie miało miejsca. Samochód po naprawach wygląda tak:

Raport NIK

W gorączkowych poszukiwaniach argumentów przeciwko postępowaniu GIOŚ dotarłem do raportu Naczelnej Izby Kontroli z 2019 roku, w którym oceniono pracę inspektorów podkarpackiego WIOŚ (Wojewódzki Urząd Ochrony Środowiska podlegający GIOŚ) w zakresie kwalifikowania sprowadzonych pojazdów jako „odpadów”.

Natrafiłem sytuację niemal identyczną jak moja. Auto z takimi samymi dokumentami, z tego samego stanu i, co ciekawe, także elektryczne – wspomniany wcześniej Nissan Leaf – również zostało uznane za „odpad”. NIK wytknął WIOŚ oczywisty błąd decyzyjny w omawianym zakresie:

„Jako odpad został uznany pojazd marki Nissan Leaf z wystawionym przez stan Illinois tytułem Salvage Certificate (non-registrable). Adnotacja non-registrable, była jedynie dodatkową informacją, iż samochód ten nie mógł być zarejestrowany dopóki nie przejdzie stosownych napraw i badań technicznych. Taki warunek dotyczył wszystkich pojazdów z tytułem Salvage w Stanach Zjednoczonych Ameryki. W stanie Illinois, informacja o szkodzie całkowitej powinna być odnotowana na tytule. Brak tej adnotacji wskazywał, iż samochód ten nie powinien być uznany za odpad (źródło).

NIK komunikuje jednoznacznie:

Przepisy obowiązujące w tym zakresie w każdym stanie pozwalały na ponowne zarejestrowanie pojazdu po dokonaniu stosownych napraw i poddaniu samochodu badaniom technicznym, potwierdzającym możliwość ponownego dopuszczenia pojazdu do ruchu drogowego. Określenie Title of Salvage nie jest tożsame z brakiem możliwości naprawy i dalszego użytkowania pojazdu. Wyjątek stanowią pojazdy, gdzie uznana została szkoda całkowita lub pojazd nie nadawał się do naprawy.

Opisana zasada znajduje również swoje odzwierciedlenie we Wskazówkach Metodycznych GIOŚ.

W podsumowaniu NIK uznał, że:

(…) działania WIOŚ były nierzetelne. Nie stosowano jednolitych zasad w klasyfikacjach pojazdów jako „odpad” lub jako niewypełniający tej definicji, pomijano istotne – wg NIK – zapisy na fakturach, podejmowano decyzje bez niezbędnej wiedzy technicznej oraz opinii rzeczoznawcy, dokonując klasyfikacji warunkującej dalsze przeznaczenie pojazdu.

Podsumowując: muszę walczyć albo złomować, płakać i płacić

Mimo kontroli NIK i dość druzgocącego raportu, nic się w tej kwestii nie zmieniło.Sytuacja wygląda więc tak, że aby uratować mój ukochany samochód elektryczny przez niesłusznym zniszczeniem go w wyniku błędu urzędników, będę zmuszony wystąpić na drogę sądową do WSA, aby zaskarżyć postanowienie GIOŚ.

Zwykły człowiek, nie żaden handlarz samochodami, lecz fan aut elektrycznych i zwolennik ekologii, będzie musiał więc w sądzie stawić czoła urzędnikom ochrony środowiska, którzy teoretycznie powinni mi przyklasnąć, że swego czasu, jako jeden z pierwszych w moim mieście, z własnej woli postanowiłem zamienić mojego diesla na elektryka.

Właśnie zostaję za to ukarany…

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 22 głosów Średnia: 4.5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Exit mobile version