Protesty przeciwko Elonowi Muskowi przeradzają się w atakowanie salonów Tesli. W Stanach Zjednoczonych placówki są blokowane, manifestują przed nimi Amerykanie, zdarzają się też swastyki malowane na Cybertruckach. W Tuluzie (Francja) doszło do pożaru ośmiu samochodów, kolejne cztery zostały uszkodzone przez ogień, i według przedstawicieli policji nie był to przypadek.
Tesla jako dziecko-ikona Muska
Tesla postrzegana jest jako najważniejsze dziecko Elona Muska. Jest solą w oku koncernów naftowych, drażni producentów samochodów, oceniając po ostatnich działaniach, przeszkadza nawet Donaldowi Trumpowi, najbliższemu sprzymierzeńcowi Muska [który, jak będzie trzeba, rzuci go zapewne na pożarcie – red.]. Nic zatem dziwnego, że praktycznie od zawsze skupia się na niej wszelka wściekłość przeciwko samochodom elektrycznym ORAZ przeciwko Muskowi. Nikt nie bojkotuje startów rakiet SpaceX, natomiast Tesle na amerykańskich ulicach są rysowane kluczykami, mazane błotem, nawet farbami.
We Francji, która ma bogatą historię, gdy chodzi o rozprawianie się z elitami, doszło do pożaru Tesli przy salonie w Tuluzie. Straty szacowane są na około 700 000 euro, równowartość 2,9 miliona złotach. Podejrzewane jest podpalenie, ponieważ w płocie okalającym salon znaleziono wyciętą dziurę. Tym bardziej, że jedna z grup „walczących z imperializmem”, pod koniec lutego nawoływała do podkładania ognia w placówkach producenta, „symbolach kapitalizmu”.
Ostatnim wyczynem przeciwników Muska w Stanach Zjednoczonych jest podpalenie Superchargerów w Massachusetts. Przedstawiciel producenta/operatora zapewnił, że nikt nie korzystał wtedy ze stacji oraz że zostanie ona przywrócona do użytku w czasie krótszym niż 48 godzin. Policja wyznaczyła nagrodę za wskazanie podpalacza.
Nota od redakcji Elektrowozu: dziwne, bezsensowne działania.