Dziwna sytuacja opisana przez portal Jalopnik. Dealer samochodowy kupił na aukcji Teslę Model S 75D z pełnym pakietem Autopilota (Enhanced Autopilot). Następnie, jak to dealer, ją sprzedał. Świeżo upieczony nabywca samochodu po aktualizacji oprogramowania… stracił dostęp do funkcji. Jak się okazało, była w samochodzie „omyłkowo”.
Tesla zdalnie wyłączyła kierowcy Autopilota. I zipa dumna
Spis treści
Według Jalopnika wyglądało to tak (źródło): 15 listopada 2019 roku pewien dealer kupił Teslę Model S na aukcji zorganizowanej przez producenta. Samochód został wcześniej odkupiony przez Teslę, ponieważ na ekranie pojawiło się żółte zabarwienie i jego ówczesny właściciel z niego zrezygnował.
Tesla Model S 75D została sprzedana z Rozszerzonym pakietem Autopilota (ang. Enhanced Autopilot) oraz przygotowaniem do Jazdy Samodzielnej (ang. Full Self Driving Capability), które to opcje wyceniono na łącznie 8 tysięcy dolarów:
Jednak już trzy dni później, 18 listopada, Tesla przeprowadziła zdalny „audyt” samochodu i stwierdziła, że nie powinno być w nim Autopilota/FSD, ponieważ poprzedni właściciel za niego nie zapłacił. Producent przyznał, że nieprawidłowością było, że opcje były aktywne. Dlatego zaplanowano ich usunięcie przy następnej aktualizacji oprogramowania.
Miał zostać tylko podstawowy pakiet Autopilota (Autosteer), który dostępny jest w standardzie.
> Tesla Model 3 a Porsche Taycan Turbo – test zasięgu Nextmove [wideo]. Czyżby EPA się pomyliła?
Problem w tym, że opcje usunięto dopiero w styczniu 2020 roku, tymczasem w grudniu 2019 roku samochód został sprzedany w oparciu o pierwotną konfigurację. Nabywca o imieniu Alec kupił Teslę Model S 75D z najbardziej rozbudowaną wersją Autopilota, jaka jest możliwa.
A po miesiącu stracił dostęp do tej funkcji.
On zapłacił, dealer zapłacił, Tesla wyłączyła, choć „tego nie robi”
Co ciekawe, gdy próbował podpytać konsultanta z Tesli o możliwość wyłączenia opcji w jakimś używanym samochodzie, by kupić go taniej, dowiedział się, że nie ma takiej możliwości, że Tesla tego nie robi.
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że mamy do czynienia nie z fizycznie zamontowanym elementem samochodu, lecz z software’ową usługą. Usługa może być zdalnie włączana i wyłączana. W tym wypadku mamy usługę opłacaną jednorazowo, dlatego powinna być przypisana do auta na stałe.
I pierwszy, i drugi właściciel chyba za nią zapłacili, skoro informacja pojawiła się na etykiecie tego konkretnego samochodu. A może nie zapłacili, bo skoro była włączona przez pomyłkę, to nie wystąpiła na dowodzie zakupu? Dla Tesli sprawa jest jasna: opcja była aktywna przez pomyłkę. I ją wyłączyła.
Co z punktu widzenia obecnego właściciela jest skandaliczne.
Aktualizacja 2020/02/08, godz. 13.19: z zamieszczonych w internecie komentarzy wynika, że dealer został powiadomiony przez Teslę i był świadomy tego, że w samochodzie wyłączono dodatkowe usługi. Mimo to posłużył się starszą wersją naklejki, żeby zażądać za auto więcej.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: wydaje nam się, że choć dziś problemy ze zdalnie zarządzanymi usługami dotyczą głównie Tesli (i branży IT), wkrótce zaczną pojawiać się w samochodach innych producentów. Reszta świata motoryzacyjnego jest tutaj zapóźniona o dobre kilka lat, dlatego spodziewamy się, że w obecnym dziesięcioleciu fora motoryzacyjne zapełnią się opisami podobnych problemów w Volkswagenach, Mercedesach, BMW, Renault czy Toyotach.