Fritz Indra jest austriackim inżynierem, który w przeszłości konstruował silniki spalinowe dla Audi, Alpiny czy General Motors. W wywiadzie udzielonym portalowi Focus.de opowiedział o swoim sprzeciwie wobec samochodów elektrycznych. Jego zdaniem wycofanie dopłat do elektryków w Niemczech to sygnał, że cały segment zaczyna upadać, bo technologia ani nie jest zbyt pozytywnie odbierana przez ludzi, ani też nieszczególnie się przyjęła. Jego zdaniem szkoda na nią pieniędzy, można by je spożytkować inaczej.
„Fakty są przeciwko autom elektrycznym”
Z wypowiedzi Indry wynika, że wysokie dopłaty do BEV-ów w Niemczech nie zadziałały poprawnie z racji na wspomniane wady technologii. Zaoszczędzone przez rząd cztery miliardy euro, które nie zostaną wydane, mogą przysłużyć się bardziej Ziemi. Można by za nie uruchomić choćby fabrykę paliw syntetycznych, bo im mniej elektryków zastąpi silniki spalinowe, tym lepiej dla środowiska (źródło).
Jak to możliwe? Inżynier odwołuje się do grudniowego raportu organizacji VDI, z którego wynika, że elektryk bilansuje się emisyjnie z samochodem spalinowym dopiero po przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów (65 000-90 000 w zależności od miksu energetycznego; badanie omówimy osobno) – i to przy średniej wielkości baterii (62 kWh) i dużym dziale energii odnawialnej. Większa bateria oraz brudna energia powodują, że do zbilansowania ciężaru produkcji akumulatora dochodzi dopiero przy przebiegu między 150 000 a 200 000 kilometrów.
Brak dopłat [w Niemczech] ma zmusić klientów do przyjrzenia się ekologiczności napędu elektrycznego i do przemyślenia tematu. Szczególnie, że samochód elektryczny kosztuje więcej o kilka tysięcy euro, a w rezultacie okazuje się gorszy od spalinowego. Również z perspektywy środowiskowej, kontynuuje Indra. Dlatego nie podobają mu się te wszystkie dofinansowania i ulgi dla BEV-ów, które w całym cyklu życia mają się sumować do 20 000 euro (Niemcy; równowartość 87 000 złotych) czy nawet 30 000 euro (Austria; równowartość 131 000 złotych; dane za opracowaniem Deutsche Banku).

Fritz Indra w wywiadzie dla kanału (c) Alte Schule / YouTube
Producenci, którzy oferują zniżki na elektryki, robią to, żeby samochody nie zalegały im na parkingach, ponieważ baterie umrą i za kilka lat samochody będą kompletnie bezwartościowe, ocenia inżynier. Samochody spalinowe są zupełnie inne, te mogą teoretycznie zostać uruchomione nawet po 100 latach. Upadku segmentu nie zmienią baterie ze stałym elektrolitem, Indra cytuje tutaj ekspertów, którzy utrzymują, że przez najbliższe dziesięć lat dominująca będzie obecna technologia Li-ion.