Zenon Chmielewski to znany w Chojnowie i okolicach nauczyciel muzyki, który znalazł się w bardzo wąskiej grupie osób utytułowanych mianem Zasłużonego dla Miasta Chojnowa. Niżej podpisany jest jego uczniem, dlatego gdy dowiedział się, że jego dawny Wychowawca, przez wiele lat raczej sceptycznie patrzący na samochody elektryczne, nagle mocno rozważa takowy zakup – aż podskoczył z radości. Oto opowieść Pana Zenona.
Poniższy tekst stanowi zredagowany zapis rozmowy.
Nauczyciel, emeryt, wcześniej raczej z dystansem do aut elektrycznych
Spis treści
Jestem emerytowanym nauczycielem, ale jeszcze pracuję w Szkole Podstawowej nr 4 w Chojnowie. W mieście prowadziłem pierwszy chór dla dorosłych, w szkole nadal takowym kieruję, tyle że dla uczniów. Do niedawna jeśli w ogóle myślałem o samochodach elektrycznych, to moje nastawienie określiłbym mianem raczej powściągliwego. Ciężko o inne podejście po tym wszystkim, co człowiek czyta w internecie, prawda?
Ale pomyślałem, poczytałem trochę naukowych opracowań i doszedłem do wniosku, że z ekologicznego punktu widzenia nie mamy wyjścia. Tak, wiem, widzę, że idzie z oporami, ostatnio jechałem z doświadczonym kierowcą, który mówi „absolutnie nie”, bo „co zrobić z baterią za kilkanaście lat”, bo „problem ładowania”. Nie chciałem go przekonywać na siłę, to chyba nie ma sensu…
Elektryk i do pracy, i w dłuższe podróże
Do pracy jeżdżę dziś samochodem spalinowym, mam do pokonania 25 kilometrów w jedną stronę. Przetestowałem na tej trasie elektryka i to było wielkie zaskoczenie! Cisza, jedynie szum powietrza, relaks, komfort! No i ta elastyczność, to przyspieszenie! Nie, bateria nie rozładowała się na polu, nie spalił się. To mity, wystarczy sprawdzić dane: to spalinowe palą się wielokrotnie częściej niż elektryczne!
Problem z ładowaniem? Mieszkam w małej miejscowości i w okolicy mamy szybką ładowarkę. Mój syn, który kupił już elektryka, ładuje się w domu. Założył specjalny wallbox, żeby było szybciej. Pięć godzin i akumulator pełny. Prąd z węgla? Z uwagi na nasz miks energetyczny – tylko w zimie, trochę tak. Ale! Mamy fotowoltaikę, pompę ciepła, magazyn energii, więc przez 3/4 roku „paliwo” jest czyste. I darmowe! Koszty zimą? Taryfa nocna załatwia sprawę, 1 kWh to około 75 groszy. Pilnowanie taryf to też żaden problem, magazyn załatwia to za nas.
Zresztą, nawet gdybym miał się podpiąć gdzieś w mieście, nadal wychodzi mi taniej niż samochód spalinowy – jak by nie liczyć.
Podróżowanie? Nie boję się. Ładowarek na trasach jest już coraz więcej i więcej. Wczoraj jechaliśmy 400 kilometrów w jedną stronę. Po 250 kilometrach krótka (20-25 minut) przerwa na kawę i toaletę i jedziemy dalej. Do „zwolenników tradycji”, których mijam po drodze, uśmiecham się, bo wiem, że to tylko kwestia czasu, że dojdą do tych samych wniosków, co ja. Że do niektórych ekologia mniej przemówi a bardziej ekonomia, pieniądze? I to dobre.
Zachęcam wszystkich: zamiast wierzyć internetowym plotkom, mitom, komentarzom, przejeźdźcie się. Ja na początku wręcz się bałem! Gdy wsiadłem za kierownicę, wszystko się zmieniło… Mój syn już kupił, ja też się przymierzam 🙂
Nota od ŁB: elektryki kupowane są dla dynamiki i niskich kosztów eksploatacji. Nie ukrywam: zaskoczyło mnie, że dla mojego Wychowawcy ekologia okazała się tak istotna. Dopiero w trakcie redakcji tekstu zrozumiałem: on pracuje z dziećmi, przekazuje im swoją wiedzę, to otwarcie na kolejne pokolenia jest esencją jego życia. Chce zostawić naszym dzieciom, wnukom, przyszłym pokoleniom czyste powietrze, czystszą planetę. To budujące.
Nota 2: potwierdzamy. Wystarczy się raz przejechać i człowiek jest kupiony 🙂