Ten artykuł będzie trochę inny. Zanim przejdziemy do głównego materiału, zróbcie sobie prosty test. Gotowi? Przeczytajcie ten komentarz i następne z odpowiedziami redakcji Elektrowozu. Zajmie Wam to około minuty. W trakcie czytania zadajcie sobie pytanie, komu bardziej wierzycie: e-zy peasy czy redakcji. Komu każe Wam wierzyć Wasze wyczucie, Wasza intuicja, Wasze doświadczenie?

Po przeczytaniu i odpowiedzi na to pytanie wróćcie tutaj i czytajcie dalej:

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

Komu bardziej uwierzyliście: anonimowemu internaucie czy redakcji? Nasz strzał: anonimowemu internaucie. W takich sporach redakcja zawsze wydaje się mniej godna zaufania, bo „nie wiem, jak Pan wydedukował te 10 milionów” (podważenie treści) plus „nie, nie pracuję dla nich” (szczere wyznanie). To drugie brzmi wiarygodnie, przecież to mało prawdopodobne, żeby taka firma zatrudniła sobie Polaka, żeby pozytywnie komentował materiały o Sono Motors w naszym internecie. Prawda?

No to teraz bomba:

Sono Motors rezygnuje z produkcji Siona. Ma sprytny sposób, żeby nie oddawać pieniędzy zbyt szybko

Sono Motors, startup pracujący nad Sionem, „samochodem na słońce”, opublikował 24 lutego informację, że kończy prace nad autem. Program ulega zamknięciu, nie będzie miał kontynuacji. Firma chce się skupić na fotowoltaice dla klientów biznesowych. Ten ostatni projekt otrzymał dofinansowanie ze środków Unii Europejskiej. Jako że jest on znacznie węższy niż Sion, konieczne będą redukcje pracowników.

Firma zaplanowała, że odda pieniądze inwestorom w następujących transzach:

  • 30 procent wpłaty nie później niż do końca maja 2023 roku,
  • 40 procent wpłaty nie później niż do końca czerwca 2024 roku,
  • 30 procent wpłaty nie później niż do końca stycznia 2025 roku.

Opisywaliśmy to już dwa miesiące temu: kto chciał wesprzeć Siona, musiał udzielić firmie nieoprocentowanej pożyczki pod zastaw obietnicy, że samochód kiedyś zostanie wyprodukowany. Wspierający miał to zrobić mimo faktu, że produkt był wczesnym prototypem a linii montażowej nie było w ogóle. Wtedy przedsiębiorstwo deklarowało, że zwróci depozyty, gdy tylko wpłacający tego zechce. Teraz mówi o transzach, na obsługę których potrzebuje niemal dwóch lat.

Problem w tym, że „redukcja pracowników” to zwolnienia grupowe. Prawo w Europie dba o ludzi, może się zatem okazać, że Sono Motors zostanie zobowiązane do zapłacenia dużych odpraw. Kilkadziesiąt osób przemnożone przez parędziesiąt tysięcy euro daje 1 milion euro. Inżynierowie są parokrotnie drożsi. Zaledwie dwa miesiące temu startup prosił fanów w udział w zbiórce, bo kończyły mu się środki finansowe. Unijnych pieniędzy nie wolno wydać mu na inne cele, bo jest to defraudacja.

Jeśli zatem wpłacający zażądają natychmiastowego zwrotu środków zgodnie z pierwotnymi ustaleniami, Sono Motors grozi natychmiastowe bankructwo. Inwestorzy korporacyjni raczej nie mają skrupułów, więc prawdopodobnie już teraz domagają się swoich pieniędzy. Startup może liczyć jedynie na to, że uda mu się przekonać odbiorców indywidualnych, by poczekali i nie przejmowali się tym, że ich pieniądze przez dwa lata stracą na wartości. Kto wie, jak się zmieni narracja za 2-3 miesiące.

Nota od redakcji Elektrowozu: pamiętajcie, że nikt nam nie płaci za sprzedawanie Wam czegokolwiek. Dlatego możemy opisać dany produkt i przekazać nasze intuicje z nim związane. Tymczasem pod postacią anonimowego internauty może kryć się ktokolwiek.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 5 głosów Średnia: 5]