Czeski hokeista, Jaromir Jagr, wjechał swoją nową Kią EV6 wprost pod tramwaj. Jak przyznał, zauważył go w ostatniej chwili. Choć spodziewał się, że czeka go śmierć na miejscu, wyszedł z kolizji bez szwanku. Impet zderzenia przyjęły na siebie drzwi oraz, jak sądzimy, pojemnik baterii znajdujący się w podłodze.
Samochody elektryczne są bezpieczniejsze. Tak po prostu
Do wypadku doszło na ulicy Plznenskiej w Pradze. Sportowiec przyznał się, że usiłował przejechać skrzyżowanie i nie zauważył tramwaju jadącego szybko w tym samym kierunku, co on. Dostrzegł go pół metra od samochodu; pomyślał, że to już jego koniec. Z konfiguracji skrzyżowania wynika, że po prostu wjechał pod tramwaj, od którego odbił się na dobre kilka metrów:
Na torowisku, które jest regularnie przecinane przez ulicę, pojazdy szynowe rzadko kiedy osiągają zawrotne szybkości. Trzeba jednak pamiętać, że człowiek o wiele gorzej znosi zderzenia boczne niż z przodu, dlatego chronienie go przed przeciążeniami prostopadłymi do kierunku jazdy jest szczególnie istotne. Jagr przekonał się na sobie, że Kia EV6 słusznie otrzymała 5 gwiazdek w testach Euro NCAP (stopklatka i wideo poniżej). Podkreślił, że nic mu się nie stało.
Samochody elektryczne są przy zderzeniach bocznych znacząco mniej podatne na penetrację kabiny. Wszystko dlatego, że mają w podłodze wytrzymałe pojemniki baterii, które chronią ogniwa i przyjmują na siebie impet zderzenia. Podwozie to najwytrzymalsza część każdego auta, lecz tylko w elektrykach rozciąga się ono na kilkanaście do parudziesięciu centymetrów w pionie (akumulator) i ma po bokach progi wykonane z ultrawytrzymałej stali. Taka konstrukcja lepiej chroni człowieka niż najwytrzymalsza choćby podłoga samochodu spalinowego – widać to w testach organizacji certyfikujących (poniższa kompilacja pochodzi od Tesli):