Daily Mail pokazał nagranie, na którym widać, jak złodzieje kradną Teslę Model S w kilkadziesiąt sekund. Metoda była standardowa, zwana niekiedy „metodą na walizkę”: wystarczało wzmocnić sygnał kluczyka, żeby odjechać samochodem. Niestety, udało się bez większych problemów.
Kradzież Tesli: coraz trudniejsza, ale ciągle wykonalna
Na filmie widać, jak jeden ze złodziei podchodzi do domu i rozciąga jakiś kabel (antenę). Kompletnie nie boi się kamery przy drzwiach ani światła: wystarczy kaptur i słaba rozdzielczość nagrania, żeby jego twarz była całkowicie nierozpoznawalna.
Antena odbiera sygnał z kluczyka, a urządzenie, do której jest podłączone, wzmacnia go i ponownie emituje. W efekcie samochód uznaje, że właśnie podszedł do niego właściciel z kluczykiem w kieszeni, więc odblokowuje rygle. Później jest już z górki: do środka wchodzi drugi złodziej, przełącza bieg i odjeżdża. Cała akcja trwa raptem 40 sekund, choć antenę można zwinąć już po 22 sekundach:
Po fakcie okazało się, że samochód to Tesla Model S należąca do firmy i udostępniona jako auto zastępcze. Gdyby tak nie było, jej właściciel prawdopodobnie zabezpieczyłby ją PIN-em (Controls -> Safety and Security -> PIN to Drive), żeby uniemożliwić kradzież samochodu.
Dodajmy, że przy Tesli Model 3 kradzież tego rodzaju byłaby znacznie trudniejsza, ponieważ w standardowej konfiguracji samochód w ogóle nie posiada kluczyka. Otwieranie auta odbywa się z użyciem telefonu i komunikacji Bluetooth, w ostateczności – z wykorzystaniem karty RFID.
> Wszczepiła sobie chip RFID pod skórę, żeby otwierać Tesla Model 3 ręką [wideo]
Bluetooth jako popularny protokół komunikacji jest znacznie lepiej zabezpieczony przed atakami, w których złodziej wzmacnia sygnał obu urządzeń (ang. relay attack) bez wnikania w treść wiadomości. Oczywiście próba kradzieży samochodu w ten sposób także jest możliwa, ale jedno z urządzeń (samochód lub smartfon) powinny wykryć, że doszło do zakłócenia i uznać próbę za nieudaną.