Unijne cła na samochody elektryczne produkowane w Chinach weszły w życie o północy w środę, 30 października. Chiny zareagowały błyskawicznie, rzekomo nakazały swoim firmom wstrzymanie wszelkich inwestycji w krajach, które głosowały za wprowadzeniem ceł, czyli m.in. we Francji i Polsce. To kolejny, znacznie bardziej radykalny krok po wcześniejszej „rekomendacji”, by wstrzymać się z podpisywaniem czegokolwiek i budowaniem fabryk na terenie Unii Europejskiej.
Zakaz inwestowania w krajach za cłami, w tym w Polsce. Co dalej z Izerą?
Spis treści
Jak dowiedział się Reuters, poprzednie „zalecenia” pojawiły się podczas spotkania chińskich oficjeli z lokalnymi producentami, które miało miejsce 10 października. W wydarzeniu uczestniczyły m.in. BYD, Geely i SAIC Motor, a więc przedsiębiorstwa prywatne i państwowe. Ich przedstawicielom „zasugerowano” – oprócz zrezygnowania z budowy fabryk – prowadzenie wspólnych rozmów z rządami Unii Europejskiej.

Strona główna Dongfeng Motor Corporation. Największy napis głosi, jeśli wierzyć tłumaczowi Google, „Trzymajcie wysoko ten wielki sztandar i dążcie do nowego skoku naprzód” (c) DFM
Tym razem język komunikacji jest ostrzejszy, mowa jest o całkowitym wstrzymaniu inwestycji w krajach popierających cła na auta elektryczne „Made in China”. Tymczasem we Włoszech (głosowały za cłami) Dongfeng planował do niedawna uruchomienie fabryki swoich aut. W równie „ciekawej” sytuacji jest Francja. Paradoksalnie, choć Francja naciskając na cła chciała utemperować rozpanoszenie się niemieckich producentów w Państwie Środka, Niemcy (głosowały przeciwko cłom) mogą całkiem sporo zyskać na nowych przepisach.
Co dalej z Izerą?
Polska w zasadzie niczego nie straciła, nasz kraj pojawiał się tylko w gronie potencjalnych lokalizacji dla chińskich fabryk i to głównie w spekulacjach. Ale tak twardy kurs chińskiego rządu może oznaczać, że raczej nie ma mowy o chińskim kapitale wzmacniającym fabrykę Polskiego Samochodu Elektrycznego „Izera” w Jaworznie, tymczasem ostatnio wydawało się, że rząd Donalda Tuska do tego właśnie dążył.
Więcej: będziemy musieli zrobić wszystko sami i to bardziej sami niż nam się wydaje. Jeśli Izera będzie składana w całości z chińskich części – niczym Leapmotor T03 w Tychach – może zostać uznana za co najmniej częściowo auto z Chin i objęta pewnymi restrykcjami. A przecież samochód miał powstawać na platformie SEA należącej do koncernu Geely, do której Polska nie produkuje praktycznie żadnych komponentów. Czyli auto może w ogóle nie powstać, bo Geely nie zechce przejąć fabryki („Izera mniej realna”), ale nasz rząd może uznać problem za szansę, by rozwijać pojazd na własną rękę lub z jakimś europejskim partnerem („Izera bardziej realna”) – a europejskie koncerny są dziś w tarapatach.