General Motors nie ma najlepszej passy w ostatnich miesiącach. Po kilku pożarach Chevroletów Boltów firma zdecydowała się na aktualizacje oprogramowania, ale, jak widać, problem nie został rozwiązany. Zapaliły się dwa kolejne samochody, a producent wydał rekomendacje dotyczące ładowania.
Chevrolety Bolty lekko ryzykowne, lepiej uważać podczas sprowadzania
Jedną z istotniejszych zalet samochodu elektrycznego jest to, że można go wieczorem podłączyć do gniazdka, by rano bateria była pełna. Ale General Motors prosi właścicieli aut, by tego nie robili. Namawia ich również, by parkowali samochody poza garażem. W domyśle: lepiej, żeby podczas samozapłonu ucierpiało tylko auto, a nie budynek i znajdujący się w nim ludzie. Zalecenie dotyczy Chevroletów Boltów wyprodukowanych w latach 2017-2019 (źródło).
Ten samochód był sprzedawany na terenie Europy jako Opel Ampera-e, nie słychać jednak, żeby podobne incydenty miały miejsce na naszym kontynencie. Zbliżony problem miał natomiast Hyundai z Konami Electric pochodzącymi z Korei Południowej – który, co ciekawe, brał ogniwa od tego samego dostawcy, LG Chem. Zbliżona była też skala zagadnienia, dotyczyła raptem kilkunastu egzemplarzy samochodu..
Z dotychczasowych zestawień wynika, że auta elektryczne ulegają się zapłonowi kilkakrotnie rzadziej niż auta spalinowe. Problemy Chevroleta nie podbiją zbyt mocno tych statystyk, ponieważ chodzi w sumie o kilkanaście sztuk na około 90 tysięcy sprzedanych aut (0,01 procent). Temat opisujemy jednak, ponieważ Chevrolet Bolt wydaje się wyjątkowo wdzięcznym modelem do sprowadzenia ze Stanów Zjednoczonych. Całkowite koszty zakupu używanych modeli wynoszą mniej niż 100 tysięcy złotych, co jest naprawdę okazją jak na auto segmentu B z baterią o pojemności ~57 kWh.
Osoby zainteresowane zakupem tego auta zza oceanu powinny domagać się od sprzedającego dowodu, że samochód wziął udział w akcji serwisowej ogłoszonej w listopadzie 2020 roku.
