Według informacji, które uzyskał niemiecki Handelsblatt, elektryczny Mercedes G-klasy sprzedaje się znacznie słabiej niż warianty z silnikami spalinowymi. Cytowany przez dziennik anonimowy menedżer z Mercedesa nazwał nawet samochód „kompletną klapą”, „ołowiem ciążącym dealerom”. Inny mówi o tym, że model jest „niszowy a sprzedaż jest bardzo niska”. Co ciekawe, ta „bardzo niska” sprzedaż wynosi niemal dokładnie tyle, ile europejska średnia sprzedaży elektryków: 13 procent.

Mercedes G 580 EQ, czyli ten klient nie chce elektryka?

Handelsblatt wyliczył, że po niemal roku od rozpoczęcia dostaw elektryczna G-klasa znalazła 1 450 nabywców. Wersje z silnikami benzynowymi i Diesla zostały sprzedane w 9 700 egzemplarzach. Daje to udział wariantu elektrycznego (G 580 EQ) wynoszący 13 procent, podczas gdy w Unii Europejskiej w 2024 roku auta elektryczne stanowiły 13,6 procent wszystkich nowych aut. Statystyki niemal idealnie pasują.

Nowy Mercedes G-klasy w wersji elektrycznej (po lewej) i spalinowej. Tę ostatnią można odróżnić po mniej wypukłej masce – elektryk ma tam dodatkowy głośnik generujący ryczenie modelu spalinowego

Dla producenta wszak takie „dopasowanie” może nie być zbyt komfortowe, bo musi utrzymywać osobne linie montażowe i zespoły, nawet przy świadomości, że jeden z nich znajdzie około siedem-osiem razy mniej nabywców. Co prawda Mercedes deklaruje, że sprzedaż modelu jest zgodna z oczekiwaniami, tym niemniej  menedżerowie [niższego szczebla?] nie są już takimi optymistami. Jeden z nich stwierdził nawet, że „ludzie wolą prawdziwą G-klasę, z sześcioma lub ośmioma cylindrami” (źródło).

Elektryczny Mercedes G 580 EQ kosztuje obecnie od 664 100 złotych, ma tylko jedną wersję z 432 kW/587 KM mocy i przyspieszeniem 0-100 km/h trwającym 4,7 sekundy. Wersja z silnikiem Diesla, G 450 d Edycja Professional, dostępna jest od 672 100 złotych, ma 270 kW/367 KM mocy i przyspiesza do 100 km/h w 5,8 sekundy. Najtańszy wariant benzynowy zaczyna się od 721 600 złotych (G 500 Edycja Professional) i dysponuje 330 kW/449 KM mocy. Do elektryka może zniechęcać niewielka ładowność (tylko 415 kilogramów, stąd przewód do ładowania zamiast koła na tylnej klapie) oraz raczej słaby zasięg (473 jedn. WLTP) mimo baterii o pojemności ~122 (116) kWh.

Samochód będzie miał swoją mniejszą wersję, Baby-G lub Little-g, która ulokuje się w segmencie B- lub C-SUV. Jej prezentacja spodziewana jest nie wcześniej niż w 2026 roku, dużo wskazuje na to, że auto wykorzysta zupełnie nową architekturę 800 V, której elektryczna G-klasa nie ma. G-klasa od początku uznawana była za projekt szalony, Little-g ma go nieco cywilizować i ułatwić korzystanie zeń w miastach.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 4 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: