DS Automobiles podkręca zainteresowanie marką pokazując kolejny nieprzeznaczony do produkcji samochód, DS E Tense Performance. Producent obiecuje, że auto rozpędzi się do 100 km/h w 2 sekundy oraz że moc rekuperacji (600 kW) dobrano w nim tak, że zamontowane w nim klasyczne hamulce są „całkowicie zbędne”.
DS E Tense Performance – produkt marketingu, ale…
Pojazd powstał we współpracy z ekipą zajmującą się Formułą E, nigdy nie trafi na drogi w tej postaci. Stworzono go tylko po to, by przypomnieć markę DS i skojarzyć ją z wyczynowymi autami, więc producent może obiecywać, że E Tense Performance zmienia kolor, lata, strzela błyskawicami i rozdaje dzieciom lizaki. Pod tym względem jest to kompletnie nonsensowny, marketingowy produkt od firmy, która dziś ma w ofercie jednego małego elektryka zbudowanego na płycie e-CMP.
Ale… idea hamulców wyłącznie rekuperacyjnych jest ciekawa. W autach na platformie MEB Volkswagen zadecydował o zastosowaniu na tylnej osi hamulców bębnowych, Formule E Gen3 klasyczne hamulce hydrauliczne znajdują się tylko na przedniej osi. W E Tense Performance mówi o „konwencjonalnym systemie hamulcowym z Formuły E”, który stał się „całkowicie zbędny”, bez precyzowania jednak, czy chodzi o drugą, czy trzecią generację bolidów (Gen2 / Gen3).
To nie wszystko: przyspieszenie do 100 km/h w 2 sekundy to charakterystyczna wartość. Skądinąd wiemy, że okolice 2 sekund są wartością graniczną, poniżej której trudno jest zejść ze względu na problemy z przyczepnością zwykłych opon. Innymi słowy: pojazd, który osiąga 100 km/h w zadanym czasie, przez moment porusza się z przyspieszeniem wyższym niż grawitacyjne Ziemi, a jego koła są na granicy przyczepności. I to niezależnie od tego, czy samochód się rozpędza (0->100 km/h), czy może hamuje (100->0 km/h).
Zgodnie z deklaracją DS (i twórców Formuły E), 600 kW jest wartością wystarczającą, żeby zastąpić hydrauliczne hamulce. Wystarczy więc, żeby bateria wytrzymywała strzały z taką mocą, żeby tarcze w ogóle nie były potrzebne. Nie jest jasne, jak taki mechanizm działałby na przykład z systemem ESP/ESC/DSC, którego rolą jest przyhamowywanie wybranych kół – niewykluczone, że konieczne byłoby zastosowanie czterech niezależnych silników, po jednym na każde koło.