Słyszę i widzę bardzo wiele głosów negatywnych dotyczących dopłat do elektryków. Nawet na portalach motoryzacyjnych, które powinny kibicować swoim Czytelnikom. Jeśli mam być szczery, nie kojarzę ani jednego dobrego słowa, ani jednej pozytywnej opinii. A przecież po tylu latach oczekiwania COŚ wreszcie wystartowało!
Dopłaty? Jestem „za” i trzymam kciuki za kolejne wcielenie programu!
1 sierpnia 2017 roku oficjalnie ruszył portal www.elektrowoz.pl. Pierwszego dnia miał 8 użytkowników, piątego – 5, dziewiętnastego – 29. Niewielki postęp da się dostrzec, ale fakty są takie, że to był najgorzej i najwolniej startujący projekt internetowy w mojej historii. A było już takich kilkadziesiąt.
Można by się załamać. Ja się załamałem.
Tak samo jest z dopłatami i to w bardzo wielu krajach: w momencie startu dofinansowań lub benefitów właściwie wszędzie okazywało się, że zainteresowanie jest niewielkie. Rozpędu nabierało dopiero z czasem, by dojść do ekstremalnych poziomów w rodzaju zarezerwowania wszystkich środków w mniej niż cztery minuty (Słowacja, trzeci start programu).
Sam mam teorię spiskową, że pewne aspekty programów dopłat dobrano tak, by ludzi zniechęcić do sięgnięcia po pieniądze. Ta stygmatyzacja naklejkami, ten próg cenowy… Parę osób się nam zniechęciło, ktoś się zdenerwował i kupił wersję spalinową, bo wyszła taniej. Mamy też kilku rozeźlonych Czytelników, których wnioski wiszą w próżni od 26 czerwca – co ciekawe, wszyscy są właśnie z 26 czerwca.
NFOŚiGW nie komentuje.
Ale jeśli zostawimy na chwilę te wszystkie problemy, jeśli zapomnimy o portalach motoryzacyjnych, które wyśmiewają swoich potencjalnych Czytelników (jako redaktor tego nie ogarniam…) i spojrzymy na fakty, są one następujące:
- 242 wnioski zatwierdzono. 242 wnioski to więcej niż 0, gdyby programu dopłat nie było, oznaczają 242 dodatkowe elektryki na drogach,
- zapowiedź uruchomienia systemu dopłat oraz jego start wywołały ruch w interesie; spadły ceny wielu elektryków,
- dofinansowania przetarły szlak i jakoś zaznaczyły się w ludzkiej pamięci,
- obywatele uświadomili sobie, że państwo może dopłacić im do zakupu samochodu (a więc dobra luksusowego), jeśli będzie miało w tym swój cel, którym jest promocja czystego transportu.
Jeżeli więc ktoś mówi o fiasku przy 242 przyjętych wnioskach w nieco ponad miesiąc, to ja mu przypomnę, że przez cały rok 2019 tych elektryków przybyło 587:
> Wyniki sprzedaży samochodów elektrycznych w Polsce: 587 sztuk w I kwartale 2020 i 691 PHEV-ów
A to dopiero początek. Gdy rozmawiam z dystrybutorami, to każdy z nich prędzej czy później rzuca mimochodem, że „to dopiero pierwsza fala” albo że „program pewnie się powtórzy, bo nie wykorzystano środków”.
Niech żywi nie tracą nadziei, na załamywanie rąk jeszcze będzie czas. Teraz trzeba przyklasnąć tym, którzy się odważyli – gratulujemy, niech auta służą! – oraz zacisnąć zęby, by zgromadzić trochę gotówki i przy następnej okazji jak najszybciej wypełnić wniosek.
A później już tylko biec do salonu, by móc cieszyć się wymarzonym elektrykiem kupionym taniej niż kiedykolwiek. Szybkim jak gokart, cichym, tańszym w eksploatacji niż spalinowy skuter.
My zacisnęliśmy zęby i zbieramy. Wyprzedzicie nas? 🙂