Amerykańscy dealerzy zarabiają dziś przede wszystkim na obsłudze gwarancyjnej i naprawie aut. Drugi duży strumień gotówki płynie ze sprzedaży samochodów używanych. Sprzedaż aut nowych jest dopiero na trzecim miejscu. Samochody elektryczne mogą sprawić, że dwa z tych trzech filarów niemal przestaną istnieć.
Dealerzy samochodowi znikną z rynku w ciągu 20 lat?
Dealerzy mają powody do zmartwień. Auta elektryczne wymagają znacznie rzadszej obsługi serwisowej, a wiele wskazuje też na to, że będą służyć dłużej niż ich spalinowe odpowiedniki. W efekcie dealer samochodowy traci dwa główne źródła przychodu, których nie zastąpi wyższą sprzedażą – a nawet jeśli, to nie na długo.
Wally Burchfield, wiceprezes działu aut używanych Nissana w Ameryce Północnej, szacuje, że samochody elektryczne wygenerują 2/3-3/4 przychodu z obsługi serwisowej w porównaniu do aut spalinowych. Inni eksperci z branży uważają, że są to optymistyczne szacunki.
To nie koniec zagrożeń: Tesla wyłamała się ze schematu i sprzedaje swoje auta samodzielnie, bez pośredników. Podobny ruch wykonał Daimler ze Smartem; najpierw w Stanach Zjednoczonych, a później także w Niemczech. Może się więc okazać, że za kilkanaście lat dealer samochodowy stanie się zawodem wymierającym. Na rynku przetrwają tylko ci, którzy przekonają klientów, że silniki spalinowe są lepsze – oraz ci, którzy nie będą bali się ingerencji w baterie i silniki elektryczne.