Na początku roku napisała do nas Czytelniczka, która kupiła Dacię Spring. Wtedy miała ją od ponad roku, teraz będzie już odpowiednio dłużej. Początkowo postanowiliśmy nie publikować listu – sami decydujemy, czy chcemy dany materiał, czy nie; chroni nas to m.in. przed manipulacjami – jednak w ostatnich miesiącach tych narzekań na Springa przyszło jeszcze trochę. Opinie są bardzo mieszane, od entuzjazmu, że może być tak tanio (Czytelnik z Rumunii), do znacznie częściej występującego rozczarowania, że może być tak słabo w stosunku możliwości do ceny (poniżej).
Tytuł, śródtytuły, wstęp i komentarz (na samym dole) pochodzą od redakcji. Poniższy artykuł jest lekko zredagowanym mailem Czytelniczki.
Dacia Spring, elektryczne rozczarowanie na kołach
Dacię Spring kupiłam w 2021 roku w wariancie Comfort Plus Electric 45. Samochód był nowy a mimo tego trapią go nieustające problemy. Przez rok wymieniono w nim m.in. „przekaźnik sterujący pompą próżniową serwa hamulcowego” oraz układ przyspieszenia. Szósty już raz wystąpiła usterka układu elektrycznego objawiająca się brakiem działania pedału „gazu” i pojawieniem się na wyświetlaczu komunikatu: USTERKA ELEKTR. Poziom naładowania baterii wynosił 30 procent, jeśli ma to jakiekolwiek znaczenie.
Ta ostatnia sytuacja była niebezpieczna: Dacia zatrzymała się, po kilku próbach ruszyła wolnym tempem, po czym – bez wciskania czegokolwiek – przyspieszyła do około 50 km/h! Układ awaryjnego hamowania przestał działać!
Realny zasięg Dacii Spring Electric odbiega od deklarowanych przez producenta 305 kilometrów w cyklu miejskim [225-230 jedn. WLTP w trybie mieszanym – przyp. red. Elektrowozu]. Latem udaje mi się przejechać niecałe 200 kilometrów, zimą około 100 kilometrów. Producent jako opcję dodatkową oferuje złącze szybkiego ładowania prądem stałym z obsługą do 30 kW. Podłączałam, próbowałam na różnych stacjach, w różnych lokalizacjach, na ładowarkach DC o mocy od 30 do 90 kW osiągałem ledwie między 7 a 12 kW. Czas ładowania z obiecywanych 56 minut wydłuża się do ponad 3 godzin.
Biała Dacia Spring Electric uchwycona w Warszawie. Zdjęcie ilustracyjne, to NIE jest fotografia samochodu naszej Czytelniczki
Kolejną wadą auta jest to, że kierownica musi być lekko skręcona (o ok. 3 stopnie w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara), żeby auto jechało prosto. Wykonałam na swój koszt ustawienie geometrii zawieszenia w ASO, nic to nie dało. W porównaniu do innych samochodów, jazdę trudno nazwać komfortową. W dodatku notorycznie zacina się system multimedialny a kamera cofania pokazuje czarny ekran.
Zalety? Są: samochód jest mały, wygląda estetycznie, do pewnego stopnia plusem jest [była? – red.] też cena. Ogólnie jednak: nie polecam.
Komentarz redakcji Elektrowozu
Renault K-ZE, protoplasta Dacii, w momencie premiery kosztował w Chinach 66 800 yuanów, równowartość dzisiejszych 38 100 złotych. W Polsce Spring Electric zadebiutował od 76 900 złotych, dziś kosztuje już 106 900 złotych, jest więc jednocześnie najmniejszym i najdroższym modelem w gamie Dacii, mniej wydamy nawet za 7-miejscową Dacię Jogger!
W Chinach K-ZE ma być przede wszystkim tani. Właśnie dlatego za jego bazę wzięto Renault Kwid, model na platformie CMF-A Nissana zaprojektowany z myślą o rynku indyjskim, który następnie został skonwertowany (przystosowany) do potrzeb Państwa Środka przez Dongfenga (Kwid -> City K-ZE). W Europie koszty zakupu kompletnie nie przystają do rynku, wyjątek stanowi tutaj Rumunia, gdzie auto oferowane jest w niezłych promocjach i ze sporym dofinansowaniem.
W żadnym ze źródeł nie udało nam się odnaleźć informacji, żeby bateria miała system podgrzewania lub chłodzenia, co pasuje do fatalnych mocy ładowania auta zimą (latem wyniki są lepsze). Nie należy oczekiwać po nim cudów – naszym zdaniem wobec strategii zniechęcania do produktu stosowanej przez dystrybutora, zamiast nowej Dacii Spring Electric lepiej kupić używane Renault Zoe lub Nissana Leafa. Będą nieco większe, ale o niebo lepsze technologicznie.
A na Elektrowozie ostatnie dni z reklamą
