Tycho de Feijiter, który przygląda się na Iksie chińskim producentom samochodów elektrycznych (warto obserwować), opublikował statystyki Nio z Holandii, czyli jednego z kluczowych rynków, gdy chodzi o akceptację samochodów elektrycznych. Firma sprzedała odpowiednio 10 (styczeń), 20 (luty), 21 (marzec) i 22 (kwiecień) egzemplarze samochodów, co daje 103 auta po 1/3 roku. Tymczasem producent utrzymuje w Holandii 9 stacji wymian baterii, nie licząc salonów.
Nio, prosty przepis na klęskę sprzedażową?
Europa przymierzała się swego czasu do tematu stacji wymian baterii, bo, jak się wszystkim wydawało, będzie on „niwelować trudy powolnego ładowania”. Nie wypaliło z powodu niewygody i kosztów, Nio tymczasem wróciło z tematem i zaczęło budowę stacji wymian. Jakby tego było, olbrzymia większość istniejących stacji chińskiej marki wymaga obecności fizycznego operatora, człowieka, dopiero najnowsze generacje są całkowicie zautomatyzowane.
Europa stosowała swego czasu baterie w abonamencie, żeby „samochody były tańsze” i „nie stresować klienta ryzykiem degradacji ogniw”. Nie wypaliło, bo ludzie umieli liczyć i szybko zauważali, że sprzedawane w ten sposób elektryki wcale nie są tańsze w zakupie niż modele spalinowe, a miesięczny abonament przejada ewentualne oszczędności na paliwie. Nio tymczasem uznało, że będzie sprzedawać auta z baterią w abonamencie (BaaS), żeby było taniej. Nie jest, Europejczykowi oferuje się nieznaną mu chińską markę w cenie Mercedesa.
Efekty strategii Nio widać po sprzedaży w Holandii: 10+20+21+22 egzemplarze elektryków dostarczone właścicielom w 2023 roku. Nie wiadomo, jaka część tych aut została wyeksportowana do innych krajów, gdzie Nio nie jest oficjalnie obecne:
NIO deliveries in the Netherlands April 2024: 22 cars.
The Netherlands is a key European market for many Chinese EV makers. The delivery numbers for April are out, and NIO didn’t have a good month. The Chinese EV maker delivered one more car compared to March, when it delivered… pic.twitter.com/xeht6uUY1Z
— Tycho de Feijter (@TychodeFeijter) May 2, 2024
Żeby uzasadnić wysokie ceny samochodów, chińska firma usiłuje konkurować jakością wykończenia z niemieckimi markami premium. Problem w tym, że modele wymuszają opłacanie abonamentu ALBO stają się jeszcze droższe i w dodatku nie pozwalają na korzystanie ze stacji wymian (zakup baterii na własność = brak możliwości wymian). W zestawieniu z Teslą ceny Nio wydają się absurdalnie wysokie.
Nio ET5T, elektryczne kombi (c) Nio
Nota od redakcji Elektrowozu: do Nio chyba dotarło, że wysokie ceny nie są przepisem na sukces, szczególnie, że konkurencja z tego samego kraju usiłuje walczyć o klientów niskimi kosztami zakupu. Producent finalizuje prace nad tańszą marką o nazwie Onvo (dawniej: Alps). Trudno powiedzieć, czy firma zdąży, w 2024 roku trudno będzie przyćmić zaskakująco niskie ceny Xiaomi SU7.