Niemieckie koncerny zmieniają warunki współpracy z dealerami, luzują więzy, dealerzy z kolei szukają dodatkowych strumieni przychodów w sprzedaży aut z Chin. Tymczasem, jak wynika z analizy Schmidt Automotive Research, wszyscy producenci z Państwa Środka (w tym Polestar i Smart!) zdobyli w Europie Zachodniej i Północnej – a więc tam, gdzie znajdują się duże i ważne rynki – w sumie niewiele ponad trzy procent udziału. To może skończyć się falą bankructw części salonów na Starym Kontynencie.

Chińczycy bez szału w Europie, chociaż…

W analizie Matthiasa Schmidta widzimy, że od zeszłego roku wszystkie samochody z Chin oscylują w okolicy 3 procent udziału w rynku, podczas gdy modele koreańskie doszły w ostatnich miesiącach do 7,8 procent a marki japońskie osiągnęły aż 13,3 procent. Dotyczy to jednak wszystkich zespołów napędowych, bo w segmencie samochodów elektrycznych pojazdy „Made in China” są w okolicach 9 procent. Największą liczbę aut (wszystkie napędy) wchłonęły Włochy, aż 12 000 z 52 000 egzemplarzy, które trafiły do Europy.

Z kolei najwyższy udział modeli z Chin w rynku zaobserwowano w Norwegii, gdzie z Państwa Środka pochodzi co dziewiąty sprzedany egzemplarz (~11 procent).

Wiele marek uznaje rynek niemiecki za kluczowy w swojej ekspansji, bo jest on w stanie zaabsorbować największą liczbę samochodów w Europie. Tylko przez pierwsze dwa miesiące 2024 roku sprzedało się tam 431 000 aut, w tym 50 000 elektryków. Jednak producenci raczej nie są zadowoleni z wyników. Nio miesiąc w miesiąc osiąga tam rezultat na poziomie maksymalnie kilkudziesięciu egzemplarzy, podobnie BYD (!), niektóre marki (SAIC, Lynk & Co, Maxus) znajdują tam wręcz pojedynczych klientów. O dużym sukcesie może mówić MG czy Smart, które jako jedyne przekraczają barierę tysięcy – ale mówimy przecież o znanych, rozpoznawalnych, pochodzących z Europy brandach.

Taka sytuacja może być problematyczna dla całych sieci dealerstw. Zachodni producenci stopniowo rezygnują z części współprac dając salonom „więcej swobody”. Niektórzy wręcz sprzedają swoje salony. Efektem jest próba utrzymania status quo przez uzupełnienie sprzedaży samochodami z Chin. Tymczasem te – jak widać powyżej – cieszą się umiarkowanym zainteresowaniem. Niektóre marki nadal tylko zapowiadają wejście do naszego kraju (BYD, Omoda), właściwie wszyscy producenci z Chin rozczarowują wysokimi cenami i niepewną przyszłością (patrz: Seres, który zwinął się z Polski niemal rok temu).

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 2 głosów Średnia: 4]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: