Intrygująca wypowiedź pewnego Chińczyka na Twitterze. Otóż przypadkiem odkrył on, że He Xiaopeng, obecny szef Xpenga, a wcześniej założyciel Xiaomi, ma też własne media. Te media wielokrotnie w ostatnim czasie punktowały potknięcia i wymyślały nieistniejące problemy, których ponoć doświadcza Tesla.

Własne media to władza, która stopniowo urabia ludzi

Nie poruszaliśmy tematu problemów Tesli w Chinach, ponieważ kompletnie one nas nie dotyczą, ale zdarzało nam się o nich czytać. Jednym z najpoważniejszych zarzutów – oprócz rzekomych błędów w produkcji – było to, że Giga Szanghaj jest w rzeczywistości montownią aut z części dostarczanych ze Stanów Zjednoczonych. Ponoć nie było w niej pras, lakierni i całej reszty charakterystycznej dla „prawdziwej fabryki samochodów”.

Muskowi miało chodzić tylko o to, żeby Chińczycy myśleli, że kupują produkt „Made in China”, a w rzeczywistości dostawali auto wytworzone w Stanach Zjednoczonych i skręcone w całość w Państwie Środka – przynajmniej tak przedstawiano tę sytuację. Artykuły tego rodzaju miały swoją cykliczność, niedawno ponoć opublikowano kolejny.

Teraz okazało się, że media rozpowszechniające takie treści należą m.in. do He Xiaopenga, dawnego założyciela Xiaomi, a dziś prezesa Xpenga. Tego samego Xpenga, którego Tesla oskarża o kradzież co najmniej części kodów źródłowych dotyczących Autopilota. Tego samego Xpenga, który zdecydował się na skopiowanie co najmniej niektórych rozwiązań z Tesli, w tym na przykład wyglądu liczników:

Licznik Xpenga P3 (c) Bjorn Nyland

Chińczyk przedstawiający się na Twitterze jako @Tesla__Mania (特拉风🦔T☰SLA mania), twierdzi, że w Chinach – w chińskich klubach miłośników Tesli? – He Xiaopenga nazywa się He Złodziej, właśnie ze względu na jego działania (źródło). I choć trudno nam zweryfikować tę opinię, trzeba podkreślić, że w samochodach Xpenga w istocie zdarzają się nie całkiem uczciwe zagrywki.

Jak stwierdził Bjorn Nyland, Xpeng G3 jest jedynym autem elektrycznym, jakim jeździł, w którym licznik zużycia energii pokazuje nieprawdziwe dane. Nie chodzi tu o nieuwzględnianie czegoś (np. ogrzewania), lecz na przykład o zatrzymywanie zużycia na maksymalnie 25 kWh/100 km albo zaniżanie prezentowanych wartości.

Zbliżoną sytuację miał z Xpengiem P7, tylko że tam dotyczyła ona zasięgu. Otóż chiński elektryk zawsze pokazuje zasięg wynikający z procedury badawczej (ang. rated), a więc przesadnie optymistyczny. W efekcie auto zapewniające kierowcę o możliwości przejechania „430 km” na baterii jest w stanie pokonać zaledwie 334 kilometry. I to przy spokojnej jeździe:

> Xpeng P7 – test Bjorna Nylanda. WLTP-owy kant na licznikach, ale niezła wydajność [wideo]

Zdjęcie otwierające: zrzut ekranu ze strony Xpenga (c) Xiaopeng

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 2 głosów Średnia: 5]