Rosną ceny surowców wchodzących w skład wszystkich samochodów, rosną ceny paliw, rosną wreszcie ceny surowców, z których zbudowane są baterie. Cena litu (precyzyjniej: wodorotlenku litu) w 2022 roku osiągnęła już 81 000 dolarów za tonę, podczas gdy w najgorszym dotychczas 2021 roku było to 17 000 za tonę (4,76x mniej). Dziesięć lat temu lit kosztował średnio około 4 500 dolarów za tonę, 17,3 raza mniej.
Ceny surowców wchodzących w skład baterii samochodów elektrycznych
Lit przebił poziom 80 000 dolarów za tonę na giełdzie LME (wykres poniżej). Jak mówią specjaliści z branży, surowiec jest dostępny, jednak kto nie zakontraktował go długoterminowo odpowiednio wcześniej, ten zapłaci niespotykane wcześniej stawki. Jakikolwiek startup lub jakakolwiek firma, która przespała moment rozpoczęcia elektrycznej rewolucji, dziś zastanawia się, jak promować samochody spalinowe i hybrydy plug-in zamiast elektryków.
Kobalt również przebił poziom 80 000 dolarów za tonę (rok temu: ~50 000 dolarów za tonę, z trendem spadkowym), ale w przeciwieństwie do litu zaczyna go brakować. Widać to po składanych ofertach, które od września 2021 roku regularnie przebijają ceny producentów (czerwony wykres). Tutaj będą mieli problem wszyscy producenci samochodów elektrycznych, którzy postawili na ogniwa NCM/NCA (nikiel-kobalt-mangan / nikiel-kobalt-glin) i nie dysponują alternatywą w postaci ogniw LFP (litowo-żelazowo-fosforanowych):
Nikiel z zeszłorocznych około 16 000 dolarów za tonę osiągnął poziom 32 500 dolarów za tonę. Surowiec drożał od dawna, po napaści Rosji na Ukrainę wyskoczył do niebotycznych poziomów (kontrakty przebijały 100 000 dolarów za tonę!), a teraz ustabilizował się na dwukrotnie wyższym poziomie niż rok temu. Cała branża uciekała od drogiego kobaltu w stronę niklu (patrz ogniwa NCM811, NCM732) i teraz znalazła się w pułapce. Ponownie: kto nie wypracował drugiej nogi w postaci dostępu do ogniw LFP, ten musi podnosić ceny samochodów. Tymczasem na LFP częściowo polega Tesla, mocno wykorzystują je marki chińskie, w Europie praktycznie nikt.
Wysokie ceny surowców sprawiają, że niektórzy producenci aut elektrycznych poważnie rozważają samodzielne wydobycie surowców. Niedawno wyszło na jaw, że Tesla zabezpieczyła dostawy niklu podpisując dodatkowe kontrakty z australijską firmą Vale, rozważa też samodzielne wydobycie i rafinowanie litu na terenie Stanów Zjednoczonych. Inne marki polegają na razie na zewnętrznych dostawcach.
Cena baterii stanowi obecnie 30-40 procent ceny samochodu elektrycznego. Jeśli wszystkie wchodzące w jej skład surowce podrożeją średnio o 80 procent, łatwo policzymy, że ceny samochodów elektrycznych w stosunku do końca roku 2021 pójdą do góry o 24-32 procent. To już się dzieje: Kia EV6 podrożała średnio o 7 procent w stosunku do końca roku 2021, Ford Mustang Mach-E wyskoczył w górę o 18-28 procent. Jeśli ktoś wstrzymuje się z zakupem elektryka, bo spodziewa się spadków cen, powinien albo natychmiast odwiedzić salon, albo też przygotować się na dobre 2-3 lata oczekiwania.