Jak informuje Manager Magazin, Audi rezygnuje z agencyjnego modelu sprzedaży samochodów, w którym salon był tylko tymczasowym pośrednikiem a kluczowa część komunikacji zachodziła między producentem i nabywcą. Firma liczyła na to, że obniży koszty i zwiększy swoje marże, co pozwoli jej na zyskowne sprzedawanie aut elektrycznych, jednak głównym efektem działania było zniechęcenie placówek dealerskich do proponowania aut z napędami innymi niż spalinowe.
Koniec agencyjnej sprzedaży Audi, może w końcu w salonach będzie więcej A6 e-tron?
Mechanizm sprzedaży agencyjnej wprowadzono w Volkswagenie i Audi w 2024 roku. Uzasadnienia podawano różne, część stanowiły tylko domysły analityków: koncern Volkswagena chciał równego konkurowania z Teslą, oferowania nabywcom podobnych doświadczeń użytkownika, zwiększenia marży lub bardziej bezpośredniego kontaktu ze swoim klientem. Tymczasem głównym jego skutkiem było odstraszenie dealerów, bo zamiast procentowej marży, szczególnie wysokiej w przypadku dużych i bogato wyposażonych modeli, zyskiwali oni płaską stawkę za sprzedaż pojedynczego BEV-a.
Nie było przestrzeni na podkręcenie zysków, trudno się więc dziwić pośrednikom, że woleli zachęcać nabywców do aut spalinowych, które kupowali od producentów na starych warunkach i które sprzedawali po swojemu. Cytowane przez portal Electrive pismo dowiedziało się, że ponowne włączenie aut elektrycznych do klasycznej sprzedaży salonowej ma stworzyć „stabilne warunki ramowe” z dealerami Audi [i Volkswagena]. Umowy powinny być gotowe do 1 lipca 2025 roku, mają zacząć obowiązywać od początku 2026 roku.
Audi A6 e-tron (c) Audi
Smutne efekty wprowadzenia agencyjnego typu sprzedaży nasi Czytelnicy obserwowali w salonach Audi. Gdy producent przyciskał dealerów do eksponowania elektryków, robili to oni, gdy przestawał wywierać presję, natychmiast przywracali ekspozycję z modelami spalinowymi a samochody elektryczne upychali w dalekich kątach placówek. Na sensowne miejsce mogło liczyć Audi Q4 e-tron, które jako-tako się sprzedawało, natomiast A6 e-tron – dziś najważniejsza elektryczna limuzyna marki – przyjmowało się w Polsce z dużymi oporami.
