Tesla powiększyła w Austin (Teksas, Stany Zjednoczone) obszar, po którym można poruszać się z wykorzystaniem usługi Robotaxi, samodzielnych taksówek producenta. Obszar przypomina odwrócony logotyp marki (czerwony kształt) i ma już większą powierzchnię niż tereny, po których można poruszać się z użyciem samochodów Waymo (niebieski kształt). Dotychczas wpadki Robotaxi były raczej drobne, największa „kolizja” to dotknięcie oponą innego samochodu.

Tesla Robotaxi – co dalej?

Widoczny na zdjęciu czerwony kształt ma około 11 mil długości w pionie (wzdłuż drogi nr 35) i gdyby to była nasza usługa, doliczylibyśmy się tam co najmniej 22-25 kilometrów. Z technologicznego punktu widzenia ważniejszy jest fakt, że Tesla obsługuje większy teren niż Waymo po mniej niż miesiącu od startu, przynajmniej w tym konkretnym mieście. Nawet jeśli za takim a nie innym obszarem funkcjonowania Waymo odpowiada kalkulacja biznesowa – nie zapominajmy, że firma należy do Google, które doskonale wie, gdzie ludzie chcą się przemieszczać – to szybkość skalowania przedsiębiorstwa Muska robi wrażenie.

Tym niemniej także miłośnicy marki mówią, że Robotaxi było ciekawą prezentacją technologiczną, ale potrzebuje szybkiego wykonania kolejnych kroków, żeby dowieść swej sensowności biznesowej. Oprócz powiększania terenów, gdzie autonomiczne taksówki są dostępne, Tesla powinna pojawić się w innej metropolii, otworzyć się na publikę i zrezygnować z ludzi-nadzorców. O tych ostatnich wiadomo już, że siedzą, pilnują samochodów, zgłaszają błędy i w ostateczności interweniują, jednak sama ich obecność sprawia, że jest to ciągle Nadzorowane (FSD).

I Tesla, i FSD popełniają błędy podczas jazdy. Waymo dało się poznać z tego, że wjeżdża na zalane wodą drogi, pakuje się w obszar robót drogowych (również: świeży beton) i wypadków, a gdy tam utknie, to nie rozumie poleceń dawanych przez robotników czy policjantów. Ludzie z reguły są wyrozumiali, przedstawiciele służb powoli tracą cierpliwość. Poniżej [samochód] Waymo dostaje mandat za łamanie praw ruchu drogowego, policjant mówi do pustego siedzenia kierowcy (czytaj: rozmawia z operatorem).

Tesla Robotaxi z kolei to nadal usługa dla wąskiej (chociaż stopniowo poszerzanej) grupy miłośników marki. Jeździ ponoć całkiem płynnie, „jak człowiek”, ale wystarczy kilka przejazdów do złapania ich na pomyłce. Samochody wymagają nadzorcy, mają tendencję do podejmowania złych decyzji przy granicach obszaru funkcjonowania, zdarzyło się im też zawieszanie trasy na środku skrzyżowania. Najpoważniejszą znaną nam „kolizją” było dotknięcie oponą drzwi zaparkowanego samochodu, bo po pozbyciu się pasażera FSD uznało, że może jechać w lewo (zdjęcie na dole). To drobnostki, tyle że powinny występować znacznie rzadziej.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 2 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: