Na Pacyfiku doszło do pożaru samochodowca Morning Midas. Płynął on z Chin do Meksyku. Przewoził on głównie pojazdy spalinowe (2 978 sztuk, w tym 681 hybryd) oraz zaledwie 70 sztuk czystych elektryków (2,3 proc.). Jednak jako że „pożar elektryka – to się klika!”, wiele mediów postanowiło wyeksponować w tytułach właśnie obecność BEV-ów na pokładzie. Tak zrobiła też Gazeta.pl, oczywiście przy okazji cytując poprzekręcane informacje.
Pamiętaj stażysto młody, podkręcaj ChatGPT, bo pożar elektryka się klika!
Gazeta.pl jest miejscem, gdzie Hyundai czy Toyota ochoczo wykupują reklamy samochodów elektrycznych. Mamy nadzieję, że firmy sprawdzają nie tylko przekliki, lecz także ich skuteczność sprzedażową, ponieważ przeczucie mówi nam, że regularne ekspozycje wszystkich możliwych klęsk w pobliżu słowa „elektryk” nie stanowią zachęty do kupna auta elektrycznego. Wzbudzają zainteresowanie, ruch, owszem, jednak nie ze względu na skojarzenia z dynamiką BEV-ów czy tanim jeżdżeniem.
Aktualnie wiadomo, że Morning Midas płynął z Chin do Meksyku oraz że miał na pokładzie w sumie 3 048 samochodów, w tym 70 elektrycznych i 681 zelektryfikowanych (źródło). Przewoził też takie bezpieczne i niepalne substancje, jak 1 350 ton oleju napędowego o niskiej zawartości siarki i 350 ton gazu ziemnego. Pożar zauważono na pokładzie z samochodami, New York Times wspomniał o „pokładzie z EV”, bez precyzowania, o który wariant „EV” (BEV? HEV? mHEV) chodzi.
W innych mediach jako źródło zacytowano firmę Zodiac Maritime, do której statek należy. Podczas kolejnych spotkań z mediami Zodiac nie powtórzył już tej informacji, przynajmniej nie udało nam się tego potwierdzić. O tej przyczynie nie wspomina też USCG. Wszystkie 22 osoby z załogi zostały ewakuowane, ognia nie udało się stłumić, zadecydowano, że statek ma się wypalić. Ogień może utrzymywać się przez tydzień, nie da się wykluczyć, że samochodowiec pójdzie na dno.
Jako redakcja Elektrowozu nie przesądzamy o przyczynie pożaru. Oczywiście nie da się wykluczyć (samo)zapłonu baterii Li-ion, chociaż akurat w przypadku aut z Chin jest to mało prawdopodobne, ponieważ chińskie firmy masowo korzystają z ogniw LFP a te zwykle nie ulegają zapłonowi nawet po fizycznym uszkodzeniu. Z drugiej strony: jeśli pożar faktycznie zaczął się na pokładzie z samochodami, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że przyczyniła się do niego elektryka.