Europejsko-amerykański Stellantis oraz chiński CATL wyłożą wspólnie do 4,1 miliarda euro (równowartość 17,5 mld zł), by w hiszpańskiej Saragossie wybudować gigafabrykę ogniw i baterii litowo-żelazowo-fosforanowych. Jak na Europę, tempo będzie zabójcze, skoro już za dwa lata linie produkcyjne mają ruszyć do pracy. Nie jest jasne, czy placówka powstanie obok fabryki samochodów dawnej-Grupy-PSA-dziś-Stellantis, czy może wręcz wykorzysta niezagospodarowane przestrzenie w jej obrębie.
Unia Europejska buduje fabryki baterii Li-ion. Dzięki Chinom. I dobrze
Nowy zakład będzie trzecią lokalizacją CATL w Europie po fabryce w Erfurcie (Niemcy) powstającej od 2018 roku oraz w węgierskim Debreczynie, której założenia podano w 2022 roku (zdjęcie na dole). Planowana pierwotnie wydajność linii w Erfurcie miała wynieść 14 GWh, do 2026 roku spodziewano się ekspansji do poziomu 100 GWh rocznie. Węgierski oddział CATL również planuje wejść na poziom 100 GWh ogniw rocznie. Cele dotyczące Saragossy oscylują w pobliżu podobnych wartości (50 GWh rocznie) i sprawiają wrażenie najbardziej realnych w obecnym otoczeniu rynkowym.
Fabryka CATL-Stellantis ma być neutralna emisyjnie, czyli do funkcjonowania potrzebuje dużego zapasu odnawialnych źródeł energii. Wyjeżdżające z niej ogniwa/baterie mają posłużyć do stworzenia przystępnych cenowo samochodów elektrycznych w segmentach B i C koncernu Stellantis. Zasięgi tychże pojazdów, jak to przy ogniwach LFP, mają być „pośrednie”, będą więc oscylować w przedziale od trzystu kilkudziesięciu do czterystu jednostek WLTP, 300-350 kilometrów [spekulacje redakcji Elektrowozu].
Stellantis nie zamierza rezygnować z ogniw wysokoniklowych, potrzebuje ich do aut elektrycznych z większymi bateriami i zasięgami przekraczającymi 500 jednostek WLTP przy rozmiarach segmentu C. Aktualnie ogniwa LFP przy bateriach o tej samej wielkości pojemnika pozwalają na przechowanie około 2/3-3/4 energii, jaką dałoby się zgromadzić w takim samym akumulatorze, tyle że zbudowanym na ogniwach z katodami na niklu (Li-NCx).