Robin Zeng to założyciel, przewodniczący i prezes największego producenta ogniw na świecie, chińskiego CATL. Jego zdaniem Elon Musk myli się stawiając na ogniwa 4680 (4,6 cm średnicy, 8 cm wysokości), co zresztą założyciel CATL powiedział mu wprost. Ogniwa „zawiodą, nigdy nie odniosą sukcesu” a sam Musk „nie wie, jak się robi baterie”. Szef Tesli ponoć nie zareagował w żaden sposób na te słowa.

Przewodniczący CATL a wiara Muska

Podczas Battery Day w 2020 roku Elon Musk ogłosił, że firma rozpoczyna intensywne prace nad ogniwami cylindrycznymi w formacie 4680, czyli większymi niż dwa dotychczasowe standardy: 2170 (Tesla Model 3, Y) i 1865 (Tesla Model S, X). Sama zmiana objętości, bez żadnych dodatkowych korekt na poziomie chemii, pozwalała na sześciokrotne zwiększenie mocy ogniwa i pięciokrotne zwiększenie zawartej w nim energii w stosunku do 2170. Podkreślmy: sama zmiana formatu, czyli większa ilość materiału aktywnego w metalowej puszce. Na poziomie całego pakietu różnica w pojemnościach wyniosłaby kilkanaście procent, bateria na ogniwach 4680 przechowałaby więcej energii za sprawą lepszego wykorzystania przestrzeni.

Robin Zeng uważa, że Elon Musk, owszem, zna się na oprogramowaniu, elektronice, mechanice, ale nie zna się na bateriach. Problemem ogniw 4680 [i akumulatorów na nich opartych] mają być kwestie elektrochemiczne, co zresztą Zeng „pokazał Muskowi”, jak ujawnił w wywiadzie dla Reutersa (źródło). Dlatego nowy format ma być ślepym zaułkiem. Reakcją szefa Tesli miała być cisza – wrócimy do niej dwa akapity dalej.

Robin Zeng podczas (c) World Economic Forum

Od lewej: ogniwo cylindryczne 1865 (18650), ogniwo 2170, ogniwo 4680 (c) Panasonic; zdjęcie ilustracyjne

CATL jest dziś największym producentem ogniw Li-ion na świecie, więc założyciel firmy, mówiąc eufemistycznie, raczej zna się na swoim fachu. CATL postawił przede wszystkim na ogniwa prostopadłościenne, ponieważ mają one oferować wysoki poziom bezpieczeństwa przy stosunkowo wysokich gęstościach energii. Ogniwa saszetkowe mają wyższe gęstości energii, lecz łatwiej je uszkodzić i są narażone na pęcznienie. Ogniwa cylindryczne – na nich skupiła się Tesla, bo były szeroko dostępne dla urządzeń elektronicznych – są najbezpieczniejsze, ale też najdroższe w wytwarzaniu. Z ogniw wytwarzanych przez CATL oprócz Tesli korzysta połowa motoryzacyjnego świata, co dodatkowo uwiarygadnia wypowiedź Zenga.

Różne rodzaje ogniw obok siebie: saszetkowe (leży), prostopadłościenne (stoi po lewej i w środku) i cylindryczne (po prawej) (c) Samsung SDI, zdjęcie ilustracyjne

Z kolei ogniwa 4680 to pomysł Tesli i Muska. Mają pozwalać na jednoczesne lepsze wykorzystanie dostępnej przestrzeni (pomarańczowa linia poniżej) i obniżenie kosztów produkcji (czerwona linia), przy czym są też trudniejsze w produkcji i chłodzeniu. Dość powiedzieć, że Tesla – choć planowała masowo wytwarzać ogniwa 4680 już w 2022 roku – dopiero ostatnio pochwaliła się, że wyprodukowała ich 100 milionów. Skalowanie przyspieszyło niedawno, grupa robocza, która zajmuje się nimi w Tesli, otrzymała ponoć ultimatum: albo zejdzie z kosztami do poziomu ogniw 2170, albo zostanie rozwiązana. W 2026 roku ma się pojawić kilka wariantów 4680D.

Tesla stosuje dziś ogniwa 4680 tylko w Cybertrucku. Przez pewien czas korzystała z nich w Tesli Model Y AWD wytwarzanej w Giga Texas, jednak w zeszłym roku model znikł z oferty. Dotychczas prezentowały się one słabo na tle dopracowanych ogniw 2170, dlatego tym bardziej zaskakująca jest obietnica, że Cybertruck na nowych Superchargerach v4 rozpędzi się nawet do 500 kW (4,1 C). Możliwe, że ta liczba ma być sygnałem dla przewodniczącego CATL, że Tesla „jednak coś tam potrafi”.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 6 głosów Średnia: 4.8]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: