Chiński SVolt, samodzielna córka Great Wall Motor zajmująca się produkcją ogniw i baterii, ogłosiła całkowite wycofanie się z Europy. Decyzja przyszła cztery lata po ogłoszeniu chęci zbudowania w Niemczech fabryki modułów baterii Li-ion oraz dwa lata po zapowiedzi rozszerzenia inwestycji o fabrykę ogniw Li-ion. Produkty SVolt wykorzystuje w niektórych swoich autach koncern Stellantis.

Chińskie firmy realizują „zalecenia” swojego rządu czy wykorzystują moment?

SVolt nie zbuduje już zakładów w Brandenburgii i Saarze (landy w Niemczech). Zgodnie z pierwotnymi planami placówka wytwarzająca moduły bateryjne miała mieć wydajność 24 GWh i powinna zostać ukończona w połowie 2024 roku, z kolei docelowa wydajność fabryki ogniw Li-ion miała wynieść 16 GWh – ta powinna ruszyć w 2025 roku. Obydwa projekty zostały już uśpione.

Ale zbieżność dat z momentem ogłoszenia „rekomendacji” chińskiego rządu, który zasugerował chińskim producentom wstrzymanie się z inwestycjami w Europie, może być przypadkowa. Według portalu Caixin SVolt ma problemy na lokalnym rynku, nie stać go na inwestycje poza Chinami. Budowa obu zakładów kosztowałaby równowartość niemal 17 miliardów złotych, a SVolt jest zbyt mały, żeby unieść takie inicjatywy – to „zaledwie” ósmy wytwórca ogniw w Chinach z udziałem wynoszącym 2,4 procent produkcji (źródło).

Ogniwa Li-ion SVolt (c) SVolt

Przedsiębiorstwo zakończy komercyjną działalność europejskiego oddziału 31 stycznia 2025 roku. Jako uzasadnienie decyzji podano informację, że „rozwój europejskiego rynku pojazdów elektrycznych nie spełnił oczekiwań wszystkich udziałowców„. Niektórzy analitycy spodziewają się, że to dopiero początek zmian, wstrząsów, konsolidacji: Chiny zatykają się swoją produkcją, Ameryka zablokowała rynek cłami, Europa kupuje auta elektryczne w swoim tempie wynoszącym kilkanaście procent aut nowych.

Elektryki w Europie przyjmują się wolno? Skądże znowu! Idą jak burza!

Warto podkreślić, że „wolny rozwój” rynku BEV-ów na Starym Kontynencie to złudzenie. Tempo przyjmowania elektryków jest w Europie zaiście ekspresowe: stare hybrydy (HEV, bez mHEV) potrzebowały u nas ponad dwudziestu lat na osiągnięcie udziału kilkunastu procent i… zatrzymały się na tym etapie. Elektryki doszły do identycznych udziałów w około dziesięć lat. Mogą teraz pójść śladem diesli i przeć dalej do góry (bardziej prawdopodobny scenariusz) lub zatrzymać się w miejscu, w którym są kupowane przez średnio co szóstą-siódmą osobę nabywającą nowe auto (mniej prawdopodobny scenariusz).

Tym niemniej nasze rekordowe tempo to nadal za mało dla wybuchowego rozwoju przemysłu bateryjnego w Chinach. Szczególnie wobec amerykańskich ceł.

Nota od redakcji Elektrowozu: nie zdziwimy się, gdy za około dwa lata będzie mowa o „kryzysie” na rynku baterii Li-ion. Niestety, rząd Chin może wtedy ratować gospodarkę kolejnym gwałtownym szarpnięciem – atakiem na Tajwan.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 1 głosów Średnia: 1]