Chiński minister ds. handlu, Wang Wentao, wziął udział w rozmowie z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej, Valdisem Dombrovskisem. Obie strony zgodziły się na rozpoczęcie pertraktacji („konsultacji”) w kwestii unijnego śledztwa przeciwko samochodom elektrycznym produkowanym w Państwie Środka. Może to oznaczać, że tymczasowe cła na chińskie elektryki, które miały zacząć obowiązywać od 4 lipca, wejdą w życie później lub też nie przeobrażą się w stałe opłaty importowe.
Chiny gotowe na dyskusję. Stany czy Turcja nie pertraktowały
Telekonferencja, która miała miejsce w piątek, 22 czerwca, jest wstępną wymianą grzeczności w kwestii śledztwa (źródło). To postęp w stosunku do braku chęci współpracy ze strony niektórych chińskich marek, ale rozmowy nie muszą zakończyć się konstruktywnie. Tym niemniej Stany Zjednoczone, które ogłosiły cła stuprocentowe (realnie: 102,5 procent), czy Turcja, która zapowiedziała cła w wysokości 40 procent, nie zdecydowały się na żadne dyskusje z Chinami.
Europa jest dziś największym importerem chińskich elektryków, więc umiejętnie poprowadzony temat może zachęcić producentów z Państwa Środka do inwestycji na naszym kontynencie. Szczególnie, że Kanada też rozważa wprowadzenie opłat przywozowych na auta elektryczne „Made in China” i to prawdopodobnie w wysokości tych amerykańskich: 100 procent ceny. Unia z „tej złej” może stać się tą „najbardziej przyjazną” wśród regionów rozwiniętych – bo żadne inne rejony świata oprócz wymienionych nie są w stanie kupić odpowiedniej liczby samochodów, by zbilansować chińskim markom blokady przywozowe.

Onvo L60, „tańsze Nio”. Przedstawiciele Onvo twierdzą, że nie boją się europejskich ceł i nadal będą w stanie walczyć o europejski rynek. Zmruż oczy i spójrz na światła do jazdy dziennej, żeby zobaczyć, jakie auto było inspiracją przy projektowaniu modelu 🙂 (c) Onvo / Nio
Tymczasowe cła na auta „Made in China” mają wejść w życie w Unii Europejskiej 4 lipca. Wyniosą od 17,4 do 38,1 procent, przy czym większość producentów obejmie stawka w wysokości około 20 procent (BYD = 17,4 proc., Geely = 20 proc., Tesla i inni = 21 proc). Jeżeli pertraktacje z Chinami nie doprowadzą do porozumienia, chwilowe opłaty importowe mogą po czterech miesiącach przeobrazić się w cła stałe. Wtedy nie będzie już litości, auta produkowane w Państwie Środka albo podrożeją o około 1/5, albo też podrożeją mniej, bo marki zrezygnują z części marży.