Intrygujące zestawienie CNBC. W 2022 roku zużycie paliwa przez samochody osobowe osiągnęło niemal ten sam poziom, co zużycie paliwa przez inne pojazdy, w ciągu zaledwie ośmiu lat spadło o 10 000 baryłek, 1,59 miliona litrów dziennie. Wszystkiemu „winne” są samochody elektryczne, które od drugiej połowy minionej dekady odbierają rynek koncernom naftowym.
Norwegia jako rosnący problem dla koncernów naftowych
Norwegia ma obecnie około 5,4 miliona mieszkańców (źródło), w 2023 roku 82,4 procent sprzedanych na jej terenie aut nowych było czystym elektrykami. Różne źródła twierdzą, że BEV-y stanowią w sumie na norweskich drogach od 23 do około 30 procent, co oznacza, że nawet w najgorszym razie 1/5-1/4 samochodów jest elektryczna. W efekcie tego konsumpcja paliw w segmencie pojazdów osobowych w ciągu ośmiu lat spadła o około 24 procent:

Spadek zużycia paliw przez samochody osobowe (różowa linia) kontra konsumpcja przez inne pojazdy (niebieska linia). (c) CNBC; wszystkie pozostałe ilustracje (c) CNBC
Decyzje o promowaniu napędów zeroemisyjnych podjęto już w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W 1990 roku zrezygnowano z opłaty za rejestrację auta elektrycznego, w 1996 roku zniesiono opłaty za drogi, od 1999 roku parkingi są bezpłatne, w 2001 roku wreszcie wyzerowano VAT na BEV-y. Ale sprzedaż samochodów nie zaczęła szczególnie rosnąć przez następne piętnaście lat, bo… nie było czego kupować. Masowa dostępność umiarkowanie użytecznych (Nissan Leaf, BMW i3) lub drogich (Tesla Model S) elektryków zaczęła się w drugiej dekadzie XXI wieku, zakup stał się sensowny dopiero wraz z premierą Tesli Model 3 w 2017 roku.
Dziś auta elektryczne są w porównywalnych cenach lub tańsze niż samochody spalinowe i jednocześnie ich eksploatacja jest tańsza niż pojazdów na paliwa kopalne. Minusem tej polityki okazała się mniejsza chęć obywateli do używania transportu publicznego, minusem mają być też ukryte koszty dotowania zeroemisyjnych pojazdów. CNBC stwierdza, że to zasługa zamożności Norwegii, która czerpie bogactwo z eksploatacji złóż paliw kopalnych, Norwegowie z kolei mówią o strategicznym dalekosiężnym planowaniu.
Warto obejrzeć:
A gdyby tak Norwegia była w Polsce?
Polska ma niemal 7 razy tyle mieszkańców co Norwegia, z prostej proporcji możemy zatem próbować oszacować, że przy identycznej penetracji rynku przez samochody elektryczne sprzedaż paliw w naszym kraju spadłaby o 70 000 baryłek, 11,1 miliona litrów dziennie. Jeśli sprawdzimy hurtowe ceny paliw z dziś, szybko obliczymy, że oznaczałoby to dla koncernów naftowych spadek przychodów o 60 milionów złotych na dobę.
Jedynym ratunkiem dla firm z branży paliw kopalnych jest próba przekonania nas, że musimy przejść na samochody wodorowe, że to wodór jest paliwem przyszłości.