Baterie Li-ion nie przepadają za niskimi temperaturami, ich możliwość przyjmowania ładunku mocno wtedy spada ze względu na kurczące się struktury atomowe i własności elektrolitów. Producenci radzą sobie z problemem stosując ogniwa oparte na niklu i kobalcie lub podgrzewając baterię – stosowane są obydwa rozwiązanie – ale są też takie firmy, które nie dość, że stosują w bateriach ogniwa bez niklu i kobaltu, to jeszcze nie radzą sobie z ich podgrzaniem. Firmy te najczęściej pochodzą z Chin.

Samochód elektryczny „Made in China” może zimą zrobić nam psikusa

Najpopularniejsze ogniwa Li-ion bez niklu i kobaltu to ogniwa litowo-żelazowo-fosforanowe, LFP. Chińskie marki samochodowe chętnie je stosują, bo Państwo Środka wykupiło odpowiednie patenty, więc chińscy producenci ogniw Li-ion wyspecjalizowali się w ich wytwarzaniu. Baterie LFP mają szereg zalet i co najmniej jedną dużą wadę: fatalnie znoszą mrozy. Widać to na wykresie, który parokrotnie już prezentowaliśmy – niebieskie słupki przedstawiają pojemność ogniw LFP w zależności od temperatury:

Nasz Czytelnik, który kupił Seresa 3, ostrzegał przed nim już zimą 2022 roku. Okazuje się, że współpraca z serwisem niewiele pomogła, bo bateria samochodu najwyraźniej jest zbyt słabo uzbrojona w elementy grzewcze. Teraz, przy -15 stopniach Celsjusza, gdy samochód wykazuje -4 stopnie Celsjusza w akumulatorze, auto z szybkiej (!) ładowarki DC jest w stanie przyjmować około 1-2 kW mocy. Zasięg samochodu w takich warunkach na drogach lokalnych spada do okolic 100 km, przejechanie 1 kilometra zużywa 1 procent baterii o pojemności 52,6 (50) kWh.

Pasuje to do wykresu: 250 jednostek w cyklu UDDS przy 10 stopniach Celsjusza zamienia się w 100 jednostek przy -10 stopniach. Nawet jeśli zostawimy na boku, ile dokładnie warte są jednostki UDDS, proporcje się nie zmienią: 250 km przy 10 stopniach Celsjusza zamieni się w 100 kilometrów przy -10 stopniach. Zmrożona bateria LFP straci 60 procent pojemności. Przy -20 stopniach Celsjusza lepiej będzie w ogóle z niej nie korzystać.

Nie chcemy tutaj szczególnie straszyć przed elektrykami „Made in China”, zalecamy tylko daleko idącą ostrożność. W chińskich broszurkach wszystko działa zawsze, realnie… lepiej pozwolić, żeby inni byli królikami doświadczalnymi. Wiemy na pewno, że Tesla poradziła sobie z grzaniem baterii LFP (ogniwa CATL), więc mrozy jej niestraszne – widać to po czerwonych słupkach na wykresie. Z doświadczeń redakcji Elektrowozu wynika, że Volvo (Geely) rozumie problem i na pewno sobie z nim radzi przy ogniwach wysokoniklowych.

Czy podobnie będzie w podstawowym Volvo EX30 51 (48) kWh z ogniwami LFP, a więc bez niklu? Mamy nadzieję, że tak, ale nie wiemy. Czy MG4 Standard 51 (48) kWh nie zaskoczy nas podczas mrozów? Również nie wiemy. A co z innymi chińskimi producentami? Nie znamy odpowiedzi, baza testów jest na razie zbyt mała.

Nota od redakcji Elektrowozu: jeśli chiński producent stosuje w opisie baterii słowo „ternary” (pol. potrójny), to możemy czuć się w miarę bezpiecznie, bo są to ogniwa z katodami nikiel-kobalt-mangan, czyli lepiej przygotowane fizyczno-chemicznie do mrozów. Natomiast naszą czujność powinno wzbudzać użycie oznaczenia LFP lub LiFePO4, ewentualnie brak szczegółów.

Nota 2: dodajmy, że przy zmrożonych bateriach – długi postój na dużym mrozie – wszystkie samochody elektryczne będą startować od bardzo niskich mocy, żeby nie uszkodzić ogniw. Dobrze zaprojektowana bateria powinna przekierować moc do systemu ogrzewania, żeby ogniwa jak najszybciej mogły przyjąć wyższą moc.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 1 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: