Koncern Stellantis zapowiedział, że do końca 2024 roku wybrane czterysta europejskich salonów marek należących do grupy będzie musiało zainstalować do 1 600 punktów ładowania o mocy co najmniej 50 kW. Będą one działały pod wspólną marką Free2move Charge i prawdopodobnie pojawią się jako sieć ładowania w nawigacji samochodów Stellantis. Nie są znane ich lokalizacje ani nawet kraje, w których urządzenia mają być dostępne.

Salony Stellantis muszą się pospieszyć

Na uruchomienie infrastruktury placówki dealerskie mają zaledwie rok i kilka tygodni, co w Polsce oznaczałoby termin z kategorii „na wczoraj”. Chyba że decyzję podjęto odpowiednio wcześniej, wtedy prace instalatorskie już się zaczęły. Pomysł jest sprytny, nabywca auta koncernu nie będzie musiał martwić się o ładowanie, bo „w najgorszym razie” uzupełni energię przy salonie.

Podobną decyzję podjęła Grupa Volkswagena, przy czym w niej pozostawiono dealerom pewną dowolność dotyczącą punktów ładowania i ich mocy. W efekcie mamy w Polsce 89 lokalizacji, w których możemy spodziewać się ładowarek DC o mocach od 22 kW w górę (zwykle: 30-50 kW), obowiązkowo wyposażonych też w punkty ładowania AC. Wszystkie one powinny być widoczne w ramach sieci WeCharge, ale ich dostępność mocno zależy od inicjatywy salonu i… godzin otwarcia placówki.

Stellantis chciałoby, żeby ładowanie było „bezproblemowe”, „pierwszorzędne” oraz żeby właściciele samochodów marek koncernu mogli z niego korzystać z rabatami dostępnymi z poziomu aplikacji Free2move Charge Go. Stacje ładowania mają być korzystne zarówno dla nabywców aut Stellantis, jak też dla właścicieli pojazdów innych producentów – by czynić z potencjalnych klientów. Szefową projektu z ramienia Free2move Charge Europe jest Polka, Magdalena Jabłońska (źródło).

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 1 głosów Średnia: 5]